„To było dla mnie ogromne i przykre zaskoczenie. Najbardziej zdziwiło mnie, że protestujący krzyczeli 'Precz z pomnikiem!'. Jest gigantyczna różnica między pomnikiem, a mogiłą wojenną. Pomnik to oddanie hołdu, czci, jest uznaniem czyjegoś bohaterstwa albo manifestacją wdzięczności. Mogiła natomiast zapewnia godziwy spoczynek szczątkom żołnierza. To prawo moralne, a także obowiązek wynikający z umów międzynarodowych. Prawo do upamiętnienia ma każdy żołnierz, z wyjątkiem zbrodniarzy wojennych. Dotyczy ono także żołnierzy armii agresora, naszych wrogów. Zresztą to prawo obowiązuje również wobec rozsianych na całym świecie mogił polskich żołnierzy, którzy nie zawsze traktowani byli jako sojusznicy czy wyzwoliciele”.
Co ciekawe, podobnie argumentuje w „Rzeczpospolitej” Antoni Dudek: „Nie widzę nic złego w tym, aby upamiętnić obeliskiem nie tylko poległych w Polsce żołnierzy Armii Czerwonej, ale i Wehrmachtu. Od wojny polsko-bolszewickiej minęło już 90 lat. Wydaje się, że to wystarczająco dużo czasu, by na tamte wydarzenia spojrzeć nieco spokojniej i z pewnym dystansem. Dlatego pomysł, by oprócz świętowania wspaniałego zwycięstwa, które 15 sierpnia 1920 roku odnieśli żołnierze odrodzonego państwa polskiego nad bolszewicką nawałnicą, odsłonić obelisk poświęcony pamięci poległych także po drugiej stronie, uważałem i uważam za dobry”.
Z kolei Jan Żaryn obawia się, że może nastąpić zatarcie przekazu: „Jest wyraźna różnica między osobą, która poświęca życie, broniąc ojczyzny, a najeźdźcą, który na tej ziemi zginął” – pisze. „Nieudana próba odsłonięcia pomnika żołnierzy bolszewickich, którzy polegli w walkach pod Ossowem, zapoczątkowała dyskusję na temat tego, jak daleko można się posunąć, upamiętniając obcych żołnierzy, którzy najechali Polskę. Trudno się dziwić osobom, które zdecydowanie protestują przeciwko stawianiu im monumentów. Zwłaszcza, że odsłonięcie pomnika miało nastąpić 15 sierpnia. A to dzień symboliczny – powinniśmy w nim czcić naszych bohaterów, którzy 90 lat temu uratowali Polskę i całą Europę przed zalaniem jej przez bolszewików”.
W tej sprawie zabrał też głos na swoim blogu w [link=http://migal.salon24.pl/]Salon24.pl[/link] Marek Migalski, eurodeuptowany PiS: „Doszło do piramidalnego nieporozumienia – państwo polskie ma obowiązek dbania o groby wszystkich poległych na jej ziemi żołnierzy, bez względu na to, czy byli najeźdźcami czy obrońcami. I państwo polskie nie ma prawa do stawiania pomników agresorom i tym, których celem było jego (czyli owego państwa) unicestwienie. Kwestią zasadniczą jest więc to, czy w Ossowie stawiamy pomnik, czy dbamy o groby. Wszystko wskazuje na to, że mamy tam do czynienia z tym pierwszym, więc państwo polskie, zwłaszcza w osobie prezydenta, nie powinna mieć z tym nic wspólnego. Sprawa jest głębsza. We współczesnym świecie mamy bowiem do czynienia z postmodernistyczną próbą relatywizacji pojęcia dobra i zła. Niemcy budują Centrum Wypędzonych, w którym zrównani będą zarówno kaci, jak i ofiary, bowiem wszystkie narody Europy zostaną przedstawione jako wypędzane i cierpiące. Nikt nie będzie tam stawiał pytań o sprawców, o przyczyny, o najeźdźców, o winę, karę. Takie sprowadzanie historii do wymiaru jedynie ludzkiego skutkuje rozmyciem pojęcia dobra, bowiem jeśli wszyscy są ofiarami, to nie ma sensu doszukiwać się dobra i zła, winy i kary. Wszyscy w obliczu śmierci i cierpienia jesteśmy wszak równi. (..) Dlatego nie możemy stawiać pomnika tym, których celem było zniszczenie naszego państwa. I musimy dbać o ich groby”.
I z tym ostatnim zdaniem Migalskiego zgadzam się.