Afera, którą wykrył ULC, wstrząsnęła branżą pilotów. Urząd, który na podstawie dokumentów wydaje licencje pilotom, wykrył bowiem nieprawidłowości w uzyskaniu certyfikatu z angielskiego ok. 185 pilotów i odmówił im wpisu do licencji. Części z nich cofnął wydaną już licencję.
[srodtytul]Za szybki postęp[/srodtytul]
Okazało się, że w certyfikowanym ośrodku ToPilots w Niemczech egzamin językowy jakimś cudem zdali nawet ci piloci, którzy w Polsce do testu bez powodzenia podchodzili wiele razy. Wśród nich tacy, którzy kilka tygodni przed testem w niemieckim ośrodku, przepadli na egzaminie w kraju. Zdaniem ULC tak niski poziom znajomości angielskiego nie dawał im żadnych szans, aby zdać jakikolwiek egzamin w odstępie niecałego miesiąca od ostatniego podejścia.
Wśród pilotów, których certyfikaty kwestionuje ULC, w większości są pracownicy LOT.
Biuro prasowe firmy nie odpowiedziało „Rz”, ilu pilotów pracujących w LOT nie zaliczyło egzaminu z angielskiego i co zrobią władze spółki z tymi, którzy nie zdadzą go w wyznaczonym czasie. „Wszyscy piloci PLL LOT posiadają certyfikaty językowe ważne do 5 marca 2011 r. i w chwili obecnej systematycznie zdają egzaminy w celu przedłużenia ważności uprawnień na kolejne lata” – zapewnia biuro prasowe PLL LOT.