Polacy nie wyszli tłumnie na ulice, kiedy na całym świecie urządzano antywojenne protesty, ani gdy parki i place w miastach zachodnich metropolii okupowali tzw. oburzeni. W ostatnich dniach przeciw międzynarodowemu porozumieniu ACTA na ulice kilkudziesięciu polskich miast od Szczecina po Limanową wyszło w sumie nawet 100 tys. ludzi, głównie młodych. To największe takie protesty od lat.
Dlaczego młodzi demonstrują? – ACTA w swym założeniu ma na celu ochronę interesów korporacji, a nie zwykłego Kowalskiego – odpowiada Jakub, menedżer z Żyrardowa. – Nie podoba mi się sposób, w jaki rządzący podeszli do tematu. Brak konsultacji społecznych, potajemne negocjacje, brak reakcji na protesty obywateli.
– ACTA to wchodzenie z butami w nasze życie! Nie chcę, by sąsiad na mnie donosił, co ja tam wstawiam do sieci, jakieś linki czy kawałki – mówi Aneta, fotografka z Łomianek. – Boję się, że będą nas ścigać za to, do robienia czego w Internecie już się przyzwyczailiśmy.
– Boję się, że ACTA to tylko przykrywka do kolejnego strzału w naszą wolność. Narodziliśmy się jako wolni ludzie i nie pozwolę, by ktoś zabierał mi coś, co nie jest jego własnością – mówi Kamil, gimnazjalista z Krakowa, który brał udział w zorganizowanym tam w środę największym w Polsce proteście przeciwko umowie (15 tys. protestujących).
Taka mobilizacja młodych zaskoczyła ekspertów. – Do tej pory wydawało się, że internauci żyją tylko wirtualną rzeczywistością. Tymczasem ich protesty przybierają jak najbardziej realną formę – mówi „Rz" prof. Zbigniew Nęcki, psycholog społeczny z Uniwersytetu Jagiellońskiego.