Jak długo tak pracuję? Już dwa lata – mówi Kasia, farbowana brunetka w brązowej, skórzanej kurtce i kusej kiecce. Ma 30 lat, ale jej twarz, mimo że przykryta grubą warstwą makijażu, jest zniszczona. Lewe oko ma bardzo przekrwione – pamiątka po niedawnym kliencie. Spotykamy ją na jednej z wylotówek z Warszawy. – Wcześniej byłam fryzjerką. W innym, mniejszym mieście. Rodzina nic nie wie – dalej myśli, że pracuję przy układaniu włosów. Kolega mnie wciągnął. Teraz siedzi w więzieniu.
Kasia, jako jedyna, chce z nami rozmawiać. Ani gnieżdżące się w czwórkę w pomarańczowym daewoo tico, ubrane na różowo Polki, ani opierające się o srebrną toyotę, filozoficznie zadumane Bułgarki, ani pofarbowana na rudo Cyganka z południa Europy, nie dają się namówić. A Kasia bez mrugnięcia okiem podaje cennik: seks oralny– 50 zł, stosunek seksualny – 80 zł, jedno i drugie – 100 zł. Dziennie zarabia od 500 do 600 zł. Jak twierdzi, nikomu – żadnemu ochroniarzowi, żadnej mafii – nie płaci podatku.
– To, że dziewuchy nie oddają działki sutenerom, to rzadkość – komentuje policjant z Pomorskiego, który z prostytutkami pracuje od blisko 15 lat. Zna ten biznes od podszewki, z handlarzami ludźmi do czynienia miał nieraz. – Polki zazwyczaj oddają połowę, Bułgarki wszystko. One pracują za jedzenie i ciuchy, widać, że są zabiedzone. Często są muzułmankami i mężczyzna, nawet taki, który czerpie z niej korzyści, jest panem ich życia. A jeśli już złożą zeznania przeciw swoim sutenerom, to zanim dojdzie do rozprawy, często są w zupełnie innym miejscu – wyjaśnia.
Jeszcze kilka lat temu, na początku nowego tysiąclecia, przy polskich drogach stało dużo Ukrainek i Białorusinek. Po naszym wejściu do Unii Europejskiej sytuacja się zmieniła. Bojąc się deportacji, sąsiadki ze Wschodu przeniosły się do agencji i prywatnych domów. Czasem zdarzają się także chcące szybko dorobić , młode i głupie licealistki. Ale w takich sytuacjach konkurencja szybko dzwoni na policję.