„Można mieć pewność, że katastrofa smoleńska nieraz jeszcze stanie się przedmiotem intensywnych debat, a w bliskim czasie – zarzewiem wielkiego, politycznego konfliktu" – pisze Bronisław Wildstein w najnowszym wydaniu „Uważam Rze", który w dużej części jest poświęcony II rocznicy tragedii smoleńskiej. „Mimo triumfującej dziś w Polsce propagandy, która usiłuje deprecjonować tę tragedię, przedstawiając ją jako banalny wypadek i sugerując winę ofiar, już to, co o niej wiemy, stanowi ładunek wybuchowy. Wiedza ta z różnych powodów nie dociera do świadomości publicznej, a jej uznanie musiałoby wiązać się z politycznym trzęsieniem ziemi".
O posmoleńskich podziałach w polskim społeczeństwie pisze z kolei Zdzisław Krasnodębski. „Żeby zrozumieć, jaka jest naprawdę natura tego podziału, a także, jakie ma on znaczenie dla polskiej tożsamości i polskiej państwowości, dobrze jest wykonać prosty eksperyment myślowy. Wyobraźmy sobie, co by było, gdyby w katastrofie lotniczej w analogicznych okolicznościach zginął jakiś inny polski prezydent – na przykład Aleksander Kwaśniewski, po tym jak przyczynił się do zwycięstwa pomarańczowej rewolucji na Ukrainie. Jaka byłaby reakcja Polaków? Otóż wydaje mi się, że sytuacja byłaby podobna do tej, jaka ma miejsce dzisiaj, że podział byłby podobny i przebiegałby mniej więcej tak samo".
Piotr Zaremba analizuje przekaz medialny, jaki po tragedii płynął z telewizyjnego ekranu i łamów gazet. „Symbolem roli mediów we wszystkich tych zdarzeniach mogłaby być zapłakana twarz Moniki Olejnik, która przez pierwsze dni zmieniła swój program »Kropka nad i« w TVN 24 oraz poranne rozmowy z politykami w Radiu Zet w wielki seans zaduszkowych emocji. (...) Wbrew spiskowym teoriom i wojennym emocjom należy sądzić, że Olejnik wzruszała się szczerze. (...) Ale równie autentyczna była, gdy zdziewała żałobne szaty i brała do ręki maczugę".