Niższe pensje i stanowiska, mniej ofert pracy – absolwentom KSAP, która od ponad 20 lat ma kształcić urzędniczą „elitę elit", coraz trudniej zrobić karierę w administracji. Szkoła jest m.in. ofiarą kryzysu i przerostu zatrudnienia w urzędach. W efekcie braku pieniędzy i ofert pracy dla jej absolwentów od 2011 r. premier zmniejszył liczbę słuchaczy do 30 – 35 osób (o połowę), a nabór odbywa się tylko raz, a nie dwa razy, w roku.
Ale nie tylko brak pieniędzy decyduje o trudnościach KSAP. Zdaniem Kancelarii Premiera, która ją finansuje, obecna formuła kształcenia się wyczerpała. – Oferta kształcenia KSAP jest niedostosowana do potrzeb współczesnej administracji – ocenia Kancelaria w raporcie na temat szkoły. Wskazuje, że dziś urzędy szukają specjalistów w wąskich dziedzinach, których KSAP nie kształci.
Jest jednak także inne wytłumaczenie niepowodzeń absolwentów szkoły – niechęć do ich przyjmowania ze względu na zagrożenie, jakie stanowią dla pracujących już tam osób, nepotyzm w urzędach i brak pomysłu na profesjonalizację służby cywilnej. – Wina nie leży w adaptacji szkoły do potrzeb urzędów, ale raczej w polityce kadrowej w administracji publicznej, która jest za mało elastyczna – ocenia prof. Krzysztof Kiciński, wiceprzewodniczący Rady Służby Cywilnej przy premierze.
Paweł Banaś, prezes Stowarzyszenia Absolwentów KSAP, jest przekonany, że szkoła powinna istnieć nadal. – Plany likwidacji KSAP to brak pomysłu na służbę cywilną w ogóle – uważa.