W Sejmie huczy od scenariuszy dotyczących tego, kto stoi za aferą nagraniową oraz dlaczego teraz tajne rozmowy ujrzały światło dzienne. Ponieważ nikt poza autorami akcji nie dysponuje faktami, politycy skupiają się na tym, kto zyskał. I w myśl starej zasady wśród beneficjentów szukają autora prowokacji.
Najczęściej pojawiają się trzy osoby: Donald Tusk, Grzegorz Schetyna i Leszek Miller. W każdym z tych przypadków w tle wskazywane są służby specjalne obecne lub byłe.
- Wystarczy spojrzeć na osobę nagrywającą. To człowiek głęboko zakorzeniony jeszcze w poprzednim systemie. Na dodatek od czasu wprowadzenia oświadczeń lustracyjnych nie startuje w żadnych wyborach - mówi polityk PO.
Między innymi dlatego politycy PSL otwarcie mówią o prowokacji. Jej celem ma być osłabienie lub wręcz wyrzucenie Stronnictwa z rządu.
Na rozbiciu koalicji z pewnością zyskałby Grzegorz Schetyna. Nowe wybory lub przynajmniej nowa koalicja to dla niego jedyna możliwość powrotu do politycznej ekstraklasy. Obecnie zmarginalizowany przeżywa katusze, pełniąc funkcję szefa Sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych oraz szefa wrocławskich struktur partii.