Hanna Świda-Ziemba o patriotyzmie małych ojczyzn

- Rodzina to największe marzenie młodych. Dlatego też boją się ją zakładać - mówiła "Rzeczpospolitej" socjolog Hanna Świda-Ziemba. Zmarła 11 stycznia 2012 roku, w wieku 82 lat

Publikacja: 27.10.2012 01:01

Hanna Świda-Ziemba w 2001 roku

Hanna Świda-Ziemba w 2001 roku

Foto: Fotorzepa, ms Michał Sadowski

Wywiad z archiwum "Życia Warszawy", maj 2008 roku

Wokół czego mogą krążyć tęsknoty emigrantów wracających do Polski?

Prof. Hanna Świda-Ziemba:

Wokół tego, co Ossowski nazywał „małą ojczyzną”. Mam badania z Ameryki i Anglii, które dotyczą nowej emigracji. Jeśli któryś z młodych tęskni za Polską, to tęskni za przyrodą, przyjaciółmi i rodziną, miejscem zamieszkania. Łany zbóż, bociany, jedzenie... Jako symbol polskości najczęściej wymieniane są potrawy.

Tylko tyle? A flaga, Konstytucja 3 maja, hymn – poważniejsze symbole? Takie ujęcie całe zagadnienie trywializuje.

Nie tyle trywializuje, co pokazuje przywiązanie do swoich brzóz i do swoich bliskich. Jeżeli budować patriotyzm, to od strony budzenia aktywności na własnych obszarach. I dopiero potem rozszerzać to na wszystkie nasze tereny. Należy opisywać nasze sukcesy, ale te gospodarczo-rozwojowe. Dzisiejsza młodzież jest daleka od idei natury ogólnej.

Ale czy pomiędzy małą a wielką ojczyzną da się wybudować trwały pomost?

W przypadku gdy z należytą troską zacznie się podchodzić do małej ojczyzny, będzie można spróbować. Dlaczego naszą tradycją mają być wojny, ofiary i przegrane? Bardzo mało akcentujemy powstania, które były wygrane. Minimalnie, i to głównie ze względu na kult Matki Boskiej, podkreślamy wojnę z bolszewikami. A to przecież okazja, by powiedzieć, czemu Polska się oparła, a nie rozprawiać o tym, ilu straciła dzielnych, bohaterskich żołnierzy. Jeśli już nawet wspominamy wojnę, to róbmy to odwrotnie – podkreślajmy sukcesy, a nie ofiary. Młodzi Polacy myślą teraz bardziej zachodnio. To, co napawa ich rzeczywistą dumą, jest tym, co stanowi nasze osiągnięcia. Dumą naszego kraju nie jest to, że nawymyślamy Niemcom czy Rosji, ale – na przykład – rozwój miast, miasteczek, osiedli. To się dzieje. A my ciągle rozprawiamy, że nie mamy szos.

Mamy iść w stronę propagandy sukcesu, gdy młody człowiek nie może skonsumować wzrostu gospodarczego, o którym słyszy?

Nie chodzi o propagandę sukcesu, bo to też z ery Gierka wzięte. I nie chodzi o sukces całego kraju, ale o pokazywanie pozytywnych rzeczy, które się dzieją. Skoro w Nowym Sączu wybudowano prywatną szkołę wyższą, to może u nas da się coś zrobić? Z inicjatywy młodzieży – na dalekich krańcach, gdzieś w pegeerowskiej wsi – buduje się ośrodek filmowy. Sprawę już posunięto naprzód. Ja mam tę informację od studenta, jednak w prasie bym jej nie znalazła. Dlaczego nie trafia do ludzi?

Może dlatego, że nie są gotowi na dobre wiadomości?

Tego nie wiemy. Gdyby nie byli gotowi, to seriale takie jak np. „Klan”, „M jak Miłość” i „Plebania” nie byłyby tak dobrze przyjmowane. Tymczasem ludzie chcą mieć Kościół podobny do tego z „Plebanii”, a więc mądry i dobry. Takie parafie też bywają, trzeba o nich mówić i pisać. Dziennikarze mogą robić, co chcą, niemniej sanacja mogłaby ich wiele nauczyć. Nie podkreślano wówczas tylko tego, że mamy dwóch wrogów, i nie koncentrowano się jedynie na bohaterstwie dwóch powstań. Pokazywano choćby to, że za sprawą Gdyni zdobywaliśmy dostęp do morza. Dowiadywałam się tego jako dziecko. I nie było tak, że to odrzucaliśmy. Oczywiście, zdawaliśmy sobie sprawę, że jest jeszcze dużo biedy, niesprawiedliwości i tego typu rzeczy. Ale widzieliśmy, jak niepodległa Polska 20-lecia dźwiga się z ogromnego zapóźnienia. Czemu teraz tego nie słyszę? Jest albo zdrada okrągłego stołu, albo beznadziejny upadek PGR-ów. A młodzież musi być z czegoś dumna.

Z czego więc może być dumna?

Z czegoś, co wiąże się z ich życiem. Dowiadujemy się, że w Polsce mamy najmniej wolontariuszy. Ale co z tego, że jest ich mniej niż w Europie? Przecież są, dokonują pięknych rzeczy. Oczywiście, łatwiej opisać zamordowane noworodki w beczce. Wtedy nie trzeba być zręcznym dziennikarzem, bo wrażenie robi sama wiadomość. Tyle że efektem skumulowania takich informacji jest przeświadczenie, że wszystko jest złe, beznadziejne i kraju naszego powinniśmy się wstydzić. A jednocześnie walczyć o jego dumę z zagrażającymi nam Rosją i Niemcami. Skąd ma się brać ten patriotyzm?

Dobre wiadomości mogą okazać się nie tak dobre, jak można by początkowo myśleć. Pokazała to euforia po przyznaniu nam Euro 2012 i późniejszy kac po niej.

Euro nie było dobrą wiadomością. Ja jęknęłam, z miejsca zastanawiając się, jak Polska mogła to wziąć na siebie. Dobre wiadomości to rzeczy dokonane, a nie zapowiedzi, podejmowanie decyzji, błyszczenie na forum międzynarodowym. Stąd mój przykład szkoły w Nowym Sączu.

A czy takie informacje nie prowadzą do myślenia w stylu – skoro jest tak dobrze, tyle zrobiliśmy, to po co mamy starać się bardziej?

Zrobiliśmy tam, ale niekoniecznie u nas. Chodzi o wiadomości niedotyczące kraju w całości. Wspominałam już port w Gdyni. Gdy mówiono nam o nim, myśleliśmy, że można zdziałać coś również w Wilnie, w którym wówczas mieszkałam. Młodzi ludzie uważają przede wszystkim, że Polska jest opóźniona, nie biorąc pod uwagę miejsca, z jakiego startowała w 1989 r., i drogi, którą pokonała. Tyle że takie treści trzeba przekazywać innym, atrakcyjniejszym językiem i w ciekawej formie.

Jak więc na ten temat mówić?

Może bardziej opisowo? Poprzez przywiązanie do swojej ziemi, do społeczeństwa. Odpowiedzialność. O, to słowo młodzież bardzo lubi. O ile w różnych ankietach patriotyzm wypada bardzo źle – nie jest postrzegany jako zły, ale jako nieważny i staroświecki – o tyle odpowiedzialność zawsze notowana jest wysoko. Nie znaczy to bynajmniej, że młodzież jest odpowiedzialna. Ale taką postawę ceni.

Dlaczego tak się dzieje?

Bo obecna młodzież – wbrew temu, co się o niej sądzi – ceni różne indywidualne cnoty moralne: odpowiedzialność właśnie, otwartość, uczciwość, życzliwość, tolerancję, brak zazdrości. Tę pierwszą stawia jednak szczególnie wysoko. W odróżnieniu od patriotyzmu odpowiedzialność nie należy do słów, które wypadły z obiegu. I wiąże się z cnotami indywidualnymi i indywidualizmem.

Jest on istotny, ale nie do przecenienia pozostaje również dobro wspólne – rodzina.

Rodzina jest ważna, ale nie jako hasło państwowe, tylko jako perspektywa osobista. Młodzież ma postawy sprywatyzowane i wszystko, co się podaje, należy przedstawiać jako wysiłek konkretnych ludzi. Bez hasła „państwo”. A rodzina to największe marzenie młodych. Dlatego też boją się ją zakładać. Ich nastawienie do miłości i rodziny jest znacznie bardziej idealistyczne niż dawniej. Uważają, że bez szczęśliwej rodziny nie ma sukcesu. I żyją jako single.

Maj 2008

Wywiad z archiwum "Życia Warszawy", maj 2008 roku

Wokół czego mogą krążyć tęsknoty emigrantów wracających do Polski?

Pozostało 98% artykułu
Kraj
Ćwiek-Świdecka: Nauczyciele pytają MEN, po co ta cała hucpa z prekonsultacjami?
Kraj
Sadurska straciła kolejną pracę. Przez dwie dekady była na urlopie
Kraj
Mariusz Kamiński przed komisją ds. afery wizowej. Ujawnia szczegóły operacji CBA
Kraj
Śląskie samorządy poważnie wzięły się do walki ze smogiem
Kraj
Afera GetBack. Co wiemy po sześciu latach śledztwa?