Do głosowania nad ewentualnym odwołaniem prezydent stolicy pozostały niecałe trzy tygodnie, a Sojusz ciągle nie może się zdecydować, jak się zachować.
– Z jednej strony oceniamy krytycznie trzy lata samodzielnych rządów PO w mieście, ale z drugiej uważamy, że referendum to awantura polityczna między PO a PiS i nie bardzo mamy ochotę się w nią mieszać – mówi Sebastian Wierzbicki, szef warszawskiego SLD, które zleciło TNS Polska badanie na temat nastrojów warszawiaków przed referendum. Wynika z nich, iż Gronkiewicz-Waltz ma ciągle dobre notowania i możliwe, że obroni stanowisko.
– Liczyliśmy, że przez rok, jaki pozostał do wyborów samorządowych, uda nam się znacznie osłabić Platformę, ale jeżeli Hanna Gronkiewicz-Waltz obroni się przed odwołaniem, to PO jeszcze się wzmocni – wzdycha Wierzbicki.
Sprawa co prawda nie jest jeszcze przesądzona. Z sondażu wynika bowiem, że do głosowania wybiera się 39 proc. mieszkańców miasta, i są to w przeważającej części przeciwnicy pani prezydent. Za jej odwołaniem jest 65 proc. tych, którzy deklarują uczestnictwo w referendum, a tylko 21 proc. jest przeciw. Tymczasem do ważności referendum wystarczy, że 30 proc. mieszkańców stolicy pofatyguje się do urn.
Ale w badaniu przeprowadzonym pod koniec sierpnia na zlecenie „Gazety Wyborczej" uczestnictwo w referendum deklarowało 63 proc. badanych. Aż 64 proc. było za odejściem Gronkiewicz-Waltz z warszawskiego ratusza. Wydaje się więc, że strategia PO zniechęcania warszawiaków do udziału w głosowaniu jest skuteczna.