Atrapą pistoletu i kijem bejsbolowym sprawcy atakowali pracowników i rabowali pieniądze. Sześć osób podejrzanych o napady na salony gier w Bielsku-Białej (woj. śląskie) zatrzymali policjanci. Jeden z podejrzanych już trafił już do aresztu. Inni czekają na decyzję sądu.
Do napadów doszło tydzień temu.
W środę przed północą dwaj zamaskowani mężczyźni wtargnęli do jednego z salonów, obezwładnili pracownika, po czym skradli metalową kasetkę z gotówką, tablet i telefon komórkowy. Nazajutrz urządzili napad na kolejny salon. Tym razem pobili pracownika i ukradli 1,1 tys. zł. Trzeci „skok” był inny: sprawca nie był zamaskowany i działał w pojedynkę. Uderzył pracownika salonu w twarz, a kiedy ten stracił przytomność i upadł, napastnik włamał się do automatów do gier i wyjął z nich blisko 6 tys. zł. Żeby zatrzeć ślady, ukradł zestaw monitoringu.
Jak się okazało za dwoma pierwszymi napadami stał 26-latek, który wcześniej pracował w kilku bielskich salonach gier. To on miał wskazać wspólnikom konkretne lokale i zaplanować skoki. Sam nie brał w nich udziału ponieważ obawiał się, że może zostać rozpoznany. Po pierwszym z napadów – jak ustalili funkcjonariusze – wspólnicy dostarczyli mu skradzioną kasetkę z zamkiem szyfrowym, a ten, pamiętając szyfr dostał się do gotówki.
- Mężczyzna wiedząc, że jest poszukiwany próbował zmylić policjantów, podając się za swojego młodszego brata, którego zresztą też wciągnął w przestępczy proceder – mówi jeden z funkcjonariuszy.