Rząd przyjął wczoraj uchwałę umożliwiającą podwyżkę świadczenia dla rodziców niepełnosprawnych dzieci, które od maja wzrośnie do 1 tys. zł, od 2015 r. do 1,2 tys., a od 2016 r. do 1,3 tys. zł netto. Nie zadowala to jednak okupujących Sejm rodziców, którzy zapowiedzieli kontynuowanie swojego protestu. Według ministra gospodarki, wicepremiera Janusza Piechocińskiego, działanie rządu było w tej sprawie racjonalne. Dodał, że przyznanie wyższych świadczeń mogłoby zachęcić inne grupy do podobnych działań i roszczeń.
- Oczywiście można wskazać jakieś tam inne źródła i powiedzieć, że można dać więcej, ale pamiętajmy o tym, że to nakręca oczekiwania innych. Teraz wyobraźmy sobie sytuację, że do Sejmu przyjeżdżają na wózku pacjenci z długoterminowej opieki zdrowotnej i, wiemy co się dzieje w polskiej służbie zdrowia, i mówimy już nie o 200 milionach w tym roku, które trzeba gdzieś znaleźć, a więc komuś zabrać, ale mówimy o kilku miliardach - tłumaczył w wywiadzie dla RMF FM Piechociński.
Szef PSL przyznał, że obecna sytuacja bardzo przejęła ministra pracy i polityki społecznej Władysława Kosiniaka-Kamysza.
- Jest to wielki dramat, także osobisty, każdego ministra i każdego polityka i myślę, że każdego obywatela, który patrzy na te dramatyczne sceny w Sejmie - mówił - Niech pan postawi się naprzeciwko - jest pan młodym, bardzo zdolnym politykiem, a przede wszystkim człowiekiem bardzo wrażliwym, ma pan świadomość, jakie są możliwości państwa. W sposób istotny w ostatnich kilku latach podnieśliśmy te zasiłki. Oczywiście, one nigdy nie zrekompensują ludziom nieszczęścia w każdym wymiarze, bo w tej sytuacji państwo powinno i musi pomagać, są więc te ograniczenia i jest to olbrzymie wyzwanie dzisiaj - dodał.
Piechociński komentował również kwestię wpływu obecnej sytuacji za nasza wschodnią granicą na polską gospodarkę. Jak przyznał wicepremier, kryzys uderzył przede wszystkim w naszych eksporterów, którzy przedtem radzili sobie bardzo dobrze.