Reklama

Koniec afery Art-B

Po cichu umorzono śledztwo w sprawie Art-B, pierwszego wielkiego skandalu finansowego III RP.

Publikacja: 24.04.2014 07:00

Andrzej Gąsiorowski, mimo zakończenia śledztwa w sprawie oscylatora, nie wybiera się do Polski

Andrzej Gąsiorowski, mimo zakończenia śledztwa w sprawie oscylatora, nie wybiera się do Polski

Foto: Reporter, Adam Jagielak Ada Adam Jagielak

Śledztwo w sprawie działalności spółki Art-B trwało niemal ćwierć wieku. Przez ten czas prokuratura ścigała jej twórców – laryngologa Andrzeja Gąsiorowskiego oraz organistę i stroiciela fortepianów Bogusława Bagsika. Na początku lat 90. ci dwaj biznesmeni byli symbolami sukcesu. Handlowali niemal wszystkim – od herbaty, przez koreańskie telewizory, po broń.

Ale prawdziwej fortuny dorobili się na bankach. Gąsiorowski i Bagsik wymyślili tzw. oscylator. Korzystając z luk w prawie finansowym, wielokrotnie oprocentowywali te same pieniądze w różnych bankach. Wykorzystali to, że banki z opóźnieniem księgowały transakcje tzw. czekami rozrachunkowymi, i zbudowali cały system obrotu tymi papierami. Wymiana informacji bankowych była powolna, bo nie było tak rozwiniętych systemów elektronicznych jak dziś.

Prokuratura wyliczyła, że Gąsiorowski z Bagsikiem za pomocą oscylatora wyłudzili ponad 4,2 bln ówczesnych złotych (420 mln dzisiejszych zł). Nie zdołała ich jednak zatrzymać. Latem 1991 r. Gąsiorowski i Bagsik zdążyli uciec do Izraela, zabierając w walizkach równowartość ponad 100 mln złotych w dolarach. Ostrzegł ich biznesowy partner Maciej Zalewski, polityk Porozumienia Centrum i szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego (po latach został za to skazany).

Prokuratura zmieniła zarzut na oszustwo. Ale ono przedawniło się w 2011 roku

Bagsika prokuratura dopadła latem 1994 r. – został zatrzymany na lotnisku w Zurychu na podstawie polskiego listu gończego. W 2000 r. za oscylator i inne przewiny dostał dziewięć  lat więzienia. Ponieważ w poczet kary zaliczono mu areszt, wyszedł w 2004 r.

Reklama
Reklama

Gąsiorowski przezornie unikał opuszczania Izraela. Do dziś przekonuje, że jest niewinny, bo oscylator nie był zakazany przez prawo. – Nie było żadnego przepisu przesądzającego, że oscylator jest niezgodny z polskim prawodawstwem. Jako biznesmen nie mogłem więc mieć poczucia, że świadomie łamię przepisy, bo ich nie było. A procedury i zalecenia wewnątrzbankowe nie obowiązywały mnie jako klienta banku – tłumaczy dziś „Rz".

Prokuratura ma inne zdanie. Początkowo zarzucała twórcom Art-B „zagarnięcie mienia znacznej wartości na szkodę polskiego systemu bankowego i Narodowego Banku Polskiego". Sądząc Bagsika, sąd zmienił tę kwalifikację. Uznał, że twórcy Art-B doprowadzili do oszustwa, czyli „niekorzystnego rozporządzenia mieniem w celu osiągnięcia korzyści majątkowej". A pokrzywdzonym nie był NBP, z którym Art-B nie miała żadnych umów, tylko Bank Handlowo-Kredytowy w Katowicach, który pokrywał czeki spółki.

Gdy prokuratura – wciąż ścigająca Gąsiorowskiego – przeanalizowała wyrok sądu, także zmieniła zarzut z zagarnięcia mienia znacznej wartości na oszustwo. I wówczas spostrzegła, że taki czyn się przedawnił w 2011 r. Dlatego na początku lutego tego roku wydała postanowienie o umorzeniu śledztwa w sprawie oscylatora. – Od dwóch lat starałem się o zmianę kwalifikacji prawnej i umorzenie postępowania, między innymi dlatego, że pokrzywdzonym nie może być efemeryda, taka jak „polski system bankowy" – przekonuje Wojciech Koncewicz, adwokat Gąsiorowskiego.

Prokuratura broni się przed przyznaniem, że to koniec afery Art-B. – Przedawnił się tylko zarzut związany z tzw. oscylatorem. Nie przedawnił się natomiast zarzut dotyczący kradzieży mienia znacznej wartości na szkodę spółki Art-B. W tym zakresie postępowanie jest kontynuowane – tłumaczy prok. Przemysław Nowak z Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Tyle że, umarzając oscylator, prokuratura cofnęła jednocześnie nakaz tymczasowego aresztowania i list gończy za Gąsiorowskim.

Za działanie na szkodę swej spółki Gąsiorowskiemu w teorii grozi do dziesięciu lat więzienia. Ale Gąsiorowski najwyraźniej się tego paragrafu nie obawia: dobrowolnie zgłosił się do polskiej ambasady w Izraelu, żeby zostać przesłuchanym w charakterze podejrzanego. – Działania Art-B były nadzorowane przez rozbudowany wewnętrzny departament prawny i ekonomiczny – przekonuje nas.

– Czy wobec zakończenia śledztwa w sprawie oscylatora wybiera się pan do Polski? –  pytamy.

Reklama
Reklama

– Mimo wszystko nie.

Biznesowe drogi Bagsika i Gąsiorowskiego się rozeszły. Bagsik po wyjściu z więzienia znów zajął się interesami w kraju. Niedawno znowu trafił za kratki – tym razem za pranie brudnych pieniędzy.

Śledztwo w sprawie działalności spółki Art-B trwało niemal ćwierć wieku. Przez ten czas prokuratura ścigała jej twórców – laryngologa Andrzeja Gąsiorowskiego oraz organistę i stroiciela fortepianów Bogusława Bagsika. Na początku lat 90. ci dwaj biznesmeni byli symbolami sukcesu. Handlowali niemal wszystkim – od herbaty, przez koreańskie telewizory, po broń.

Ale prawdziwej fortuny dorobili się na bankach. Gąsiorowski i Bagsik wymyślili tzw. oscylator. Korzystając z luk w prawie finansowym, wielokrotnie oprocentowywali te same pieniądze w różnych bankach. Wykorzystali to, że banki z opóźnieniem księgowały transakcje tzw. czekami rozrachunkowymi, i zbudowali cały system obrotu tymi papierami. Wymiana informacji bankowych była powolna, bo nie było tak rozwiniętych systemów elektronicznych jak dziś.

Pozostało jeszcze 81% artykułu
Reklama
Policja
Nietykalna sierżant „Doris”. Drugie życie tajnej policjantki
Materiał Promocyjny
Bank Pekao uczy cyberodporności
Materiał Płatny
OGŁOSZENIE
Kraj
Olejomaty opanowują Mazowsze, ale omijają Warszawę. Stolica czeka na innowacyjny recykling
Kraj
Polska bez kompleksów. Młodsi uważają, że to Zachód jest zacofany
Materiał Promocyjny
Stacje ładowania dla ciężarówek pilnie potrzebne
Kraj
Pociągiem z Warszawy do Lublina w półtorej godziny. Umowa na cztery tory linii otwockiej podpisana
Materiał Promocyjny
Transformacja energetyczna: Były pytania, czas na odpowiedzi
Reklama
Reklama