Na początku maja 32-letni Grzegorz G. dał ogłoszenie w internecie. Napisał w nim, że szuka pracowników do nowo utworzonej komórki do zwalczania przestępczości związanej z grami hazardowymi w krakowskiej izbie celnej. Podał w nim swój prywatny numer telefonu. Rekrutacja odbyła się poza urzędem, na terenie Nowego Sącza.
– To tajna jednostka więc nie może być inaczej – tłumaczył kandydatom do pracy na stanowisku „aplikanta celnego".
Mężczyzna „przyjął do pracy" dwóch agentów. – Dostali umowy, fałszywe legitymacje i po kilku dniach mieli rozpocząć kontrolę wskazanych salonów gier – opowiada Katarzyna Cisło z małopolskiej policji.
Mężczyźni dostali listę takich placówek i 13 maja pojawili się w kilku lokalach na terenie Małopolski min. Pod Krakowem i Bochnią. Fałszywi celnicy podjeżdżali pod salon, okazywali właścicielom podrobione dokumenty i zabierali urządzenia do wynajętych samochodów. - Nie są oznakowane, bo to tajna komórka - tłumaczył celnik swoim ludziom.
W sumie na podstawie sfałszowanych upoważnień, które mieli przy sobie odebrali kilku właścicielom 10 automatów do gier wraz z gotówką znajdującą się w maszynach.