- Właśnie usłyszeli oni zarzuty. Trwa ich przesłuchanie – informuje Krzysztof Kopania, rzecznik łódzkiej prokuratury. Dodaje, że lekarze nie badali mięsa przed ubojem.
Śledztwo w sprawie zakładu w Rosławowicach prowadzone jest od ponad roku przez prokuraturę w Rawie Mazowieckiej, po tym jak w samochodzie jadącym do rzeźni policja znalazła 9 martwych krów. Stan 15 pozostałych był zły. Bydło zostało uśpione. A w ubojni należącej do 44-letniego Piotra M. znaleziono wówczas ponad 100 ton mięsa niewiadomego pochodzenia. Po badaniach w mięsie wykryto antybiotyki.
Powiatowy lekarz weterynarii nakazał zamknąć zakład, a właściciel ubojni usłyszał zarzuty oszustwa, usiłowania oszustwa oraz naruszenia przepisów karnych ustawy o ochronie zdrowia zwierząt i zwalczania chorób zakaźnych zwierząt.
W czasie rocznego śledztwa prokuratorzy zlecili szereg badań specjalistycznych. Zabezpieczono dokumentację związaną z funkcjonowaniem ubojni na przestrzeni ostatnich kilku lat. Przesłuchano około 700 świadków, w tym pracowników zakładu, dostawców i odbiorców z całej Polski. Przeprowadzono ekspertyzy informatyczne, kryminalistyczne i weterynaryjne. Pozyskano także kompleksową opinię biegłego do spraw rachunkowości.
- Te pogłębione ustalenia przesądziły o zarzutach wobec lekarzy weterynarii – mówi prok. Kopania. Teraz zarzuty w tej sprawie usłyszeli weterynarze, którzy nadzorowali zakład. - Całokształt naszych ustaleń doprowadził do ujawnienia nieprawidłowości nad sprawowaniem nadzoru nad ubojem, w tym zakładzie – mówi prok. Kopania.