Kula wydrążyła krater głębokości 30 cm i średnicy 4 m. Władze Namibii zawiadomił o tym szef namibijskiej policji Paul Ludik.
Ewenement ten miał miejsce kilka tygodni temu, pod koniec listopada. Wieśniacy, którzy znajdowali się niedaleko miejsca upadku kuli twierdzą, że słyszeli eksplozję. Z raportu złożonego władzom przez Paula Ludika wynika, że eksplozja była wynikiem przekroczenia bariery dźwięku przez jakiś obiekt, prawdopodobnie tę metalową kulę, a nie efektem samego uderzenia, które powinno być raczej głuche, stosunkowo bezgłośne. Zdumiewająca jest wytrzymałość kuli, która nie spłonęła w atmosferze ani nie wybuchła, nie rozleciała się na kawałki w momencie uderzenia w ziemię.
NASA i ESA deklarują chęć zbadania tajemniczego obiektu. Nie wiadomo, z jakiego metalu został wykonany ani gdzie się aktualnie znajduje. Władze Namibii określiły go jako „przedmiot nie zagrażający niebezpieczeństwu, wykonany z bardzo dużą precyzją". Czy jest to fragment jakiegoś dużego satelity, który rozpadł się po opuszczeniu orbity i wejściu w atmosferę? Czy może to być, na przykład, jeden ze zbiorników jakie montuje się na dużych satelitach do przechowywania substancji chemicznych?
Eksperci na razie nie wypowiadają się na ten temat. Wiadomo jednak, że w ciągu ostatnich kilku tygodni żaden duży satelita nie uległ dezintegracji a jego szczątki nie weszły w atmosferę. Francuski portal Slate.fr, komentując to wydarzenie napisał, że w grę wchodzi także hipoteza o zgubionej jakiejś części z pozaziemskiego statku kosmicznego albo o buli rzuconej niecelnie podczas partii kręgli rozgrywanej przez bogów...