Kosmonauta rezygnację złożył w czwartek. W połowie września zostanie oficjalnie zwolniony z służby. Czym się zajmie — tego nie ujawnił. - Przyszedł do mnie i powiedział, że znalazł lepszą pracę niż latanie w kosmos — relacjonował zdumiony Siergiej Krikaliew, szef ośrodka szkolenia kosmonautów.
— Szczerze mówiąc liczyliśmy na niego, bo był nie tylko w naszym zespole, ale nawet miał już przypisaną funkcję w załodze stacji. Łonczakow miał być dowódcą pojazdu Sojuz TMA-16M, który według planu ma wystartować w marcu 2015 roku. Na pokładzie znajdą się: amerykański astronauta Scott Kelly oraz Rosjanin Michaił Kornijenko. Na orbicie Łonczakow początkowo miał być inżynierem pokładowym, a od maja 2015 roku przejąć obowiązki dowódcy Międzynarodowej Stacji Kosmicznej.
48-letni Rosjanin to prawdziwy weteran podróży kosmicznych. Spędził w przestrzeni łącznie 200 dni i 19 godzin. Dołączył do korpusu kosmonautów w 1997 roku i odbył dotąd trzy loty na orbitę. Jego pierwszą podróżą kosmiczną była misja amerykańskiego promu „Endeavour" (STS-100) w 2001 roku. Na orbicie spędził wtedy 12 dni. Później obsadzono go jako członka załogi pierwszej misji pojazdu Sojuz TMA-1. Na stacji spędził 10 dni. Jego ostatnią misją był lot Sojuza TMA-13 w październiku 2008 roku. Lot szczególny, bo 100. załogowy pojazdów Sojuz.
Jako inżynier pokładowy Łonczakow spędził wówczas 178 dni w przestrzeni kosmicznej. Wykonał dwa spacery poza stację. Portal space.com przypomina, że Łonczakow nie jest pierwszym kosmonautą, który porzucił loty na orbitę dla „ziemskiej" kariery. W 2007 roku Joan Higginbotham złożyła rezygnację z pracy dla NASA i została wiceprezeską firmy naftowej. Gdy składała wypowiedzenie jej nazwisko było wpisane na listę załogi kolejnej misji wahadłowca. W przypadku Łonczakowa rezygnacja z latania Sojuzami niekoniecznie musi oznaczać porzucenie kosmicznej kariery.
Prywatne firmy, które myślą o wożeniu ludzi na orbitę, a także o zaopatrywaniu Międzynarodowej Stacji Kosmicznej i przewożeniu tam załóg dysponują już własnymi pojazdami. Pozostaje im tylko wytypować ludzi, którzy będą te maszyny testować, a później zgodzą się dowodzić nimi podczas komercyjnych lotów. Być może to właśnie one skusiły Rosjanina do porzucenia dotychczasowej pracy.