Obrotowy metropolita gdański

Jest silny poparciem episkopatu i wpływami w Rzymie. A do tego skutecznie, nieograniczany poglądami, dogaduje się z każdym. I nie inaczej będzie w Gdańsku

Aktualizacja: 19.04.2008 10:20 Publikacja: 19.04.2008 04:16

Obrotowy metropolita gdański

Foto: Rzeczpospolita

Od czasu abp. Wielgusa nie było w Polsce nominacji biskupiej, która wywołałaby takie emocje. Przeciwko przeniesieniu abp. Sławoja Leszka Głódzia z warszawskiej Pragi do Gdańska protestował były prezydent Lech Wałęsa, trójmiejscy artyści i niemal jednym głosem polskie media. Politycy PO, zazwyczaj anonimowo, zapowiadali ochłodzenie stosunków z kurią w Gdańsku, a Lech Wałęsa określił nominację jako “krzyż na miarę historii Gdańska”.

Inaczej niż abp Stanisław Wielgus, nowy metropolita gdański znalazł jednak także licznych obrońców. I nie chodzi tylko o środowisko Radia Maryja, gdańskich polityków PiS, którzy odetchnęli z ulgą na wieść, że przychylny im hierarcha zajmie miejsce abp. Tadeusza Gocłowskiego, który sprzyjał PO, ale i o kard. Stanisława Dziwisza, który, komentując papieską nominację, podkreślił, że “życzyłby sobie i innym diecezjom człowieka tak przygotowanego”.

Plastyczność deklarowanych poglądów dostrzec też można w będących głównym źródłem kontrowersji wokół arcybiskupa relacjach z Radiem Maryja

I rzeczywiście nowy gdański arcybiskup ma za sobą różnorodne doświadczenia. Przez kilkanaście lat pracował w Watykanie, m.in. w Kongregacji ds. Kościołów Wschodnich, później stworzył i nadał ton ordynariatowi polowemu w Polsce oraz przyczynił się do ocieplenia stosunków z postkomunistami. Na koniec wreszcie, przeniesiony do diecezji warszawsko-praskiej, umocnił tamtejszy Caritas, stworzył diecezjalne pismo, które trafiło do ogólnopolskiej dystrybucji m.in w sieci Empik, oraz, co być może najtrudniejsze, nauczył się rozmawiać z mieszkańcami warszawskiej Pragi.

– Rozmawia nawet z najgorszymi żulami i oni go za to kochają – mówi “Rz” jeden z praskich księży. Biskupi doceniają go zaś za to, że potrafił skutecznie zamieść pod dywan sprawę lustracji duchownych, nie dopuszczając do ujawnienia materiałów kompromitujących kilku biskupów.

Umiejętności czy doświadczenia arcybiskupa Głódzia nie były jednak kluczowe w dyspucie nad jego nominacją. Tu główną przeszkodą okazała się jego sympatia do koalicji rządzącej Polską w minionej kadencji Sejmu (PiS, Samoobrona, LPR) oraz deklarowana ostatnio sympatia dla Radia Maryja. Dotychczasowy ordynariusz warszawsko-praski został zatem odrzucony jako reprezentant katolicyzmu toruńskiego, czyli związanego z PiS. Problem polega tylko na tym, że obraz ten jest nieprawdziwy. Arcybiskup Głódź bowiem współpracował z każdą kolejną ekipą rządową i z każdą miał niemal tak samo dobre relacje.Za czasów prezydentury Aleksandra Kwaśniewskiego, kiedy był regularnym gościem w Pałacu Prezydenckim, zyskał wśród duchownych miano czerwonego biskupa. Po wpadce prezydenta w Charkowie, gdzie nad grobami polskich żołnierzy Kwaśniewski wystąpił pijany, biskup Głódź bronił go, zapewniając, że takiego wydarzenia nie było.

– Pomodliliśmy się i wróciliśmy do kraju – zapewniał. Opinię czerwonego hierarchy wzmacniała także bliska znajomość (poprzedzona ostrym konfliktem) z Danutą Waniek i poparcie kandydatury związanego z SLD Sławomira Zielińskiego w konkursie na szefa TVP.

Gdy układ rządzący się zmienił, arcybiskup sprawnie dogadał się z nowymi władzami, kilkakrotnie zmieniając zresztą swoje stanowisko. Zaczęło się od wspierania koalicji PO – PiS, a gdy do niej nie doszło, ordynariusz warszawsko-praski miał być duchowym ojcem nowej koalicji Samoobrona, PiS, LPR, później miał jeszcze popierać zakończoną klęską próbę stworzenia LiS (Liga i Samoobrona).

Tak jednoznaczne zaangażowanie w bieżącą walkę partyjną nie przeszkadzało Głódziowi w utrzymywaniu świetnych kontaktów z przedstawicielami wszystkich partii. Dla PSL odprawiał msze święte z okazji 100-lecia ruchu ludowego, a Donalda Tuska przyjmował po jego ślubie kościelnym. Hierarchę odwiedzali także Radosław Sikorski i Artur Balazs. Słowem, pełny polityczny pluralizm, który pozwalał abp. Głódziowi zarówno jako biskupowi polowemu, jak i jako ordynariuszowi warszawsko-praskiemu na załatwianie interesów i dogadywanie się z każdą władzą. A owocami były kolejne załatwiane dla jego diecezji czy całego Kościoła sprawy.

Plastyczność deklarowanych poglądów dostrzec też można w będących głównym źródłem kontrowersji wokół arcybiskupa relacjach z Radiem Maryja. Gdy został odpowiedzialny za Zespół Duszpasterskiej Troski o Radio Maryja, uznawano go za jednego z jego umiarkowanych wprawdzie, ale jednak krytyków. W 2002 roku pytany o możliwość odwołania o. Rydzyka z funkcji dyrektora, odpowiadał, że “nie ma wiecznych biskupów i ministrów”, nie ma też powodów, by byli wieczni dyrektorzy. Jego stanowisko się zmieniło, gdy zaraz po uzyskaniu tej nominacji zaczął być regularnie zapraszany do toruńskiej rozgłośni i na organizowane przez nią uroczystości. Od tej pory coraz bardziej radykalnie występował w obronie Radia Maryja.

Ta bliskość nie ma jednak źródeł ideowych. W wielu konkretnych sprawach arcybiskup zajmował i zajmuje stanowisko odmienne niż toruńska rozgłośnia. Gdy ojciec Rydzyk mobilizował słuchaczy do działań na rzecz zmiany konstytucji, by lepiej chroniła życie, arcybiskup Głódź apelował o zaprzestanie machinacji przy prawie. Inny jest także stosunek do UE, bo choć nowy metropolita gdański wypowiadał się o niej krytycznie, nigdy nie wzywał do głosowania przeciw niej.

W czasie radiowej mszy świętej 3 maja 2003 r. zapewniał wiernych, że udział w referendum to obowiązek, a obawy eurosceptyków są niesłuszne: – Nasz kraj stoi przed dziejową szansą pełnego otwarcia się na wartości europejskie, partycypowania w podziale dóbr wypracowanych przez całą europejską społeczność.

Do Radia Maryja zbliżały arcybiskupa bez wątpienia kwestie estetyczne. I on bowiem, i Radio Maryja przywiązani są do sztafażu katolicyzmu narodowo-ludowego. Wartość munduru, eksponowanie praw instytucji kościelnych, często powracająca w kazaniach arcybiskupa retoryka patriotyczna sprawiały, że z łatwością mógł pozyskać sympatię Radia Maryja, choć wcale nie podzielał jego poglądów, pozostając raczej w centrum spektrum polityczno-światopoglądowego polskiego episkopatu.

Błędem jest zatem przeciwstawianie go tzw. katolikom łagiewnickim wśród biskupów. W istocie w większości spraw zajął stanowisko identyczne jak oni. Kard. Stanisław Dziwisz czy arcybiskup Józef Życiński wspierali jego stanowisko w kwestii lustracji. Zamiecenie sprawy pod dywan, odbywające się pod hasłem bycia “jedynym środowiskiem w Polsce, które poradziło sobie z lustracją”, choć dokonało się pod przewodem arcybiskupa Głódzia, miało niemal jednogłośne poparcie wszystkich biskupów. A porównanie wypowiedzi kard. Dziwisza i arcybiskupa Głódzia w tej kwestii też nie pozwala na wyciągnięcie wniosków o zasadniczych różnicach.

Nie inaczej jest też zresztą w sprawie afer seksualnych. Arcybiskup Głódź, atakując media i oskarżając je o chęć zniszczenia autorytetu Kościoła, pod przykrywką “słów kluczy, takich jak molestowanie czy pedofilia”, powiedział to samo, co zdecydowana większość polskich hierarchów (z widocznym wyjątkiem metropolity warszawskiego abp. Kazimierza Nycza). Jego wielkoczwartkowe kazanie wcale nie odbiegało od tonu pozostałych wypowiedzi biskupich i to niezależnie od tego, do którego nurtu zaliczani są przez komentatorów hierarchowie, którzy je wypowiadali.

I nie ma się czemu dziwić. Abp Głódź nie wyróżnia się na tle pozostałych biskupów ani poglądami, ani przekonaniami o metodach załatwiania trudnych spraw w polskim Kościele. Prezentowany przez niego model uznawany jest za wzorcowy przez znaczącą część hierarchii, czego dowodem jest fakt, że właśnie jego wybrano na łącznika między episkopatem a Kościelną Komisją Historyczną. Jeśli coś go wyróżnia, to skuteczność, dynamizm i umiejętność przystosowania się do warunków. I cech tych bez wątpienia nie straci w Gdańsku, gdzie już niebawem jego przeciwnicy mogą zostać sprzymierzeńcami, a sprzymierzeńcy wrogami. Tak jak Lech Wałęsa, który nie tylko promował biskupa Głódzia na kolejne stopnie generalskie, ale też współdziałał z nim w wielu kwestiach, by teraz zostać jego głównym przeciwnikiem.

Kościół
KEP: Edukacja zdrowotna? "Nie można akceptować deprawujących zapisów"
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kościół
Kapelan Solidarności wyrzucony z kapłaństwa. Był oskarżony o pedofilię
Kościół
Polski biskup rezygnuje z urzędu. Prosi o modlitwę w intencji wyboru następcy
Kościół
Podcast. Grzech w parafii na Podkarpaciu
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
"Rzecz w tym"
Ofiara, sprawca, hierarchowie. Czy biskupi przemyscy dopuścili się zaniedbań w sprawie pedofilii?