Od czasu abp. Wielgusa nie było w Polsce nominacji biskupiej, która wywołałaby takie emocje. Przeciwko przeniesieniu abp. Sławoja Leszka Głódzia z warszawskiej Pragi do Gdańska protestował były prezydent Lech Wałęsa, trójmiejscy artyści i niemal jednym głosem polskie media. Politycy PO, zazwyczaj anonimowo, zapowiadali ochłodzenie stosunków z kurią w Gdańsku, a Lech Wałęsa określił nominację jako “krzyż na miarę historii Gdańska”.
Inaczej niż abp Stanisław Wielgus, nowy metropolita gdański znalazł jednak także licznych obrońców. I nie chodzi tylko o środowisko Radia Maryja, gdańskich polityków PiS, którzy odetchnęli z ulgą na wieść, że przychylny im hierarcha zajmie miejsce abp. Tadeusza Gocłowskiego, który sprzyjał PO, ale i o kard. Stanisława Dziwisza, który, komentując papieską nominację, podkreślił, że “życzyłby sobie i innym diecezjom człowieka tak przygotowanego”.
Plastyczność deklarowanych poglądów dostrzec też można w będących głównym źródłem kontrowersji wokół arcybiskupa relacjach z Radiem Maryja
I rzeczywiście nowy gdański arcybiskup ma za sobą różnorodne doświadczenia. Przez kilkanaście lat pracował w Watykanie, m.in. w Kongregacji ds. Kościołów Wschodnich, później stworzył i nadał ton ordynariatowi polowemu w Polsce oraz przyczynił się do ocieplenia stosunków z postkomunistami. Na koniec wreszcie, przeniesiony do diecezji warszawsko-praskiej, umocnił tamtejszy Caritas, stworzył diecezjalne pismo, które trafiło do ogólnopolskiej dystrybucji m.in w sieci Empik, oraz, co być może najtrudniejsze, nauczył się rozmawiać z mieszkańcami warszawskiej Pragi.
– Rozmawia nawet z najgorszymi żulami i oni go za to kochają – mówi “Rz” jeden z praskich księży. Biskupi doceniają go zaś za to, że potrafił skutecznie zamieść pod dywan sprawę lustracji duchownych, nie dopuszczając do ujawnienia materiałów kompromitujących kilku biskupów.