Ksiądz Grzegorz Ząbek, proboszcz parafii w Zabłotowie koło Kołomyi, przyjechał do Polski na kilka dni, by prowadzić w Przemyślu rekolekcje. Miał wrócić w piątek. Wstrzymał się, gdy ukraińskie służby nie wpuściły w czwartek na Ukrainę proboszcza z Sambora. Zarzuciły mu, że złamał przepisy, bo zbyt długo wcześniej przebywał za wschodnią granicą. – Prawdopodobnie mnie też by cofnęli – mówi „Rz” ks. Ząbek. – Parafia została bez księdza. Będę usiłował wrócić do wiernych. Wydzwaniali do mnie całą niedzielę, pytając, dlaczego nie byłem na mszach.
– To samo może spotkać innych księży, którzy przed świętami przyjechali odwiedzić rodziny, zrobić zakupy i planują powrót do swoich parafii – martwi się kanclerz kurii metropolitalnej w Przemyślu ks. Bartosz Rajnowski.
Zgodnie z prawem Polacy mogą turystycznie bez wiz przebywać na terytorium Ukrainy nie dłużej niż 90 dni w ciągu pół roku. Wcześniej ukraińskie służby tego przepisu jednak nie egzekwowały. Zaczęły bez uprzedzenia – o północy ze środy na czwartek. – Przepisy się nie zmieniły. Obowiązują od 2003 r., ale nagle na ukraińskich przejściach granicznych zadziałał system komputerowy, który wyłapuje osoby łamiące przepisy – tłumaczy kapitan Elżbieta Pikor, rzecznik Bieszczadzkiego Oddziału Straży Granicznej w Przemyślu.
[wyimek]Za łamanie prawa grozi grzywna, a nawet zakaz wjazdu na Ukrainę przez pięć lat[/wyimek]
– Dochodzą do nas niepokojące sygnały, że Polacy mają problemy zarówno z wjazdem, jak i wyjazdem z Ukrainy – mówi Stefan Perkowski, przewodniczący Międzynarodowego Stowarzyszenia Przedsiębiorców Polskich na Ukrainie (MSPPU).