Reklama

Festiwal „Chopin i jego Europa”: Radość intymnego muzykowania

Skromniejszy, bardziej kameralny charakter tegorocznego Festiwalu „Chopin i jego Europa” okazał się interesujący, a czasem wręcz zaskakujący. I przybliżył inny wymiar muzyki czasów Chopina.

Publikacja: 09.09.2025 04:25

Yulianna Avdeeva, zwyciężczyni Konkursu Chopinowskiego z 2010 r.

Yulianna Avdeeva, zwyciężczyni Konkursu Chopinowskiego z 2010 r.

Foto: Wojciech Grzędziński

Muzyka salonowa bywa najczęściej postrzegana pejoratywnie jako popisy wyedukowanych w grze na instrumentach panienek z dobrych domów. Ale w XIX wieku w salonach toczyło się bujne życie muzyczne, to był czas rozkwitu kameralistyki, a także recitale najwybitniejszych kompozytorów, którzy w salach koncertowych występowali znacznie rzadziej. W salonach Paryża królował zaś Fryderyk Chopin.

Do takiej atmosfery odwoływał się tegoroczny festiwal, choć trzeba było wyobraźni jego dyrektora, by na przykład namówić Bruce’a Liu na kameralny występ. Polska publiczność wielbi zwycięzcę ostatniego Konkursu Chopinowskiego, ale oczekuje wirtuozowskich popisów. A tym razem Bruce Liu został partnerem Apollon Musagète Quartett, którego członkowie obdarzeni są wspaniałą muzykalnością, podobnie jak on.

W kwartecie f-moll Mozarta Bruce Liu wybijał się, co prawda, na plan pierwszy, ale jest to utwór o cechach koncertu fortepianowego, pod koniec XVIII wieku tego instrumentu nie używano w kameralistyce. Natomiast w późniejszym kwintecie Es-dur Schumana, choć także z efektowną partią fortepianu napisaną przez kompozytora dla żony, słynnej pianistki Clary Schuman, Bruce Liu nawiązał kontakt z polskim kwartetem, a jego członkowie dotrzymali mu kroku w szaleńczych tempach.

Czytaj więcej

Co ma Bach do Chopina, czyli festiwal wyciszony

Bardziej jednak niż Bruce Liu uatrakcyjniły festiwal laureatki Konkursów Chopinowskich. Wspaniałe dwa wieczory przygotowała zwyciężczyni z 2010 roku Yulianna Avdeeeva, mimo że grała wyłącznie preludia i fugi Szostakowicza. Inspirowane Bachem utwory są czystą formą (kompozytor oskarżany był przez sowieckie władze o formalizm), ale Yulianna Avdeeva potrafiła odnaleźć w nich różne muzyczne barwy, a czasem wręcz zabawę, która i jej, i słuchaczom sprawiała po prostu radość.

Reklama
Reklama

Po kilkunastu latach wróciła do Warszawy Argentynka Ingrid Flitter (II nagroda w 1990 roku), udowadniając w chopinowskim recitalu, że świetnie czuje tę muzykę. Bardzo osobisty wieczór stworzyła Kate Liu (III nagroda, 2015 rok). Ona nie zabiega o sławę, lecz zaprasza słuchaczy do introwertycznego świata, dzieląc się z nimi swymi intymnymi przeżyciami i nastrojami. Wykreowawszy zatem księżycowy klimat nokturnem F-dur i „Berceuse” Chopina, z ballad Brahmsa stworzyła klarowną i spójną opowieść muzyczną. W wielkiej sonacie fis-moll Skriabina mało pozostało, co prawda, z ducha kompozytora, ale to też była bardzo osobista interpretacja.

Kameralny charakter festiwalu „Chopin i jego Europa”

Z takich słynął Ivo Pogorelić, który znowu przybył do Warszawy. W sali Filharmonii Narodowej stawiło się sporo jego fanów z Konkursu Chopinowskiego w 1980 roku, którzy nadal na grę swojego ulubieńca reagują entuzjastycznie. Z dawnego Pogorelicia pozostało jednak niewiele, zniknęły jego odwaga i bunt wobec klasycznych schematów. Cykl kompozycji Mozarta i sonata „Patetyczna” Beethovena były rozwleczone i nudne, jakby nie mając na nie pomysłu, chciał po prostu dograć je do końca.

Lepsza okazała się chopinowska część występu z sonatą b-moll jako kulminacją. Potrafił zainteresować niekiedy oryginalnymi planami dźwiękowymi, ale pozostała nużąca gra o jednej dynamice, w dodatku spowolniona, bo szybsze tempo było dla niego nieosiągalne.

Zupełnie inną jakość artystyczną miał recital Piotra Anderszewskiego. To jedyny polski pianista, który ma odwagę powiedzieć, że Chopin nie należy do jego kompozytorów. Intermezza Brahmsa zestawione w całość stały się wielką kreacją, na wpół realną, na wpół somnambuliczną, w której każdy detal miał swoje wyraziste miejsce. Podobnie było z zagranymi w drugiej części recitalu bagatelami Bartóka.

Czytaj więcej

Dawni triumfatorzy Konkursu Chopinowskiego chętnie wracają

Ci natomiast pianiści, którzy grali na festiwalu z orkiestrą, mieli do dyspozycji również zespoły kameralne, które specjalizują się w wykonawstwie historycznym. Dmitry Ablogin i Tomasz Ritter zasłynęli w 2018 roku na innym warszawskim Międzynarodowym Konkursie Chopinowskim właśnie na instrumentach historycznych. Dziś są znawcami tego stylu interpretacyjnego, ale mają różne osobowości.

Reklama
Reklama

Dmitry Ablogin do wykonawstwa historycznego podchodzi ze szczególną, wręcz naukową dokładnością. Do zagrania obu koncertów Chopina (z Freiburger Barockorchester) wybrał więc fortepian Buchholtza, bo na takim instrumencie Chopin prezentował je na publicznym występie w Warszawie. Okazało się jednak, że jego nikły dźwięk niezbyt dobrze sprawdził się w Filharmonii Narodowej. Tomasz Ritter ma zacięcie wirtuozowskie oraz niezwykłą swobodę połączoną z radością muzykowania. Dało to olśniewające rezultaty w I koncercie Beethovena (z {oh!} Orkiestrą) ozdobionym arcytrudną, długą, solową kadencją. Tchnął także nowe życie w III koncert (pierwotnie napisany dla skrzypka) mało wciąż znanego dziś Feliksa Janiewicza, który wykonał z Concerto Köln.

Kameralny charakter miał także występ Dang Thai Sona z małą orkiestrą AUKSO. Zwycięzca z 1980 roku przyjechał ze swoją niezwykle utalentowaną, niespełna 17-letnią uczennicą Sophią Liu, która zapewne też wystartuje w Konkursie Chopinowskim, choć jeszcze nie w tym roku. Sam Dang Thai Son zagrał koncert f-moll – ulubiony przez niego, ale i przez Janusza Olejniczaka, bo ten wieczór poświęcony był pamięci zmarłego przed rokiem jednego z największych chopinowskich pianistów ostatniego półwiecza. Dang Thai Son ma podobny typ wrażliwości co on, zatem kiedy potem zagrał nokturn cis-moll, stały bis Janusza Olejniczaka, wytworzył się niezwykły nastrój zadumy i refleksji. Udzielił się on również publiczności skorej z reguły do szybkich oklasków tuż po ostatniej nucie.

Muzyka salonowa bywa najczęściej postrzegana pejoratywnie jako popisy wyedukowanych w grze na instrumentach panienek z dobrych domów. Ale w XIX wieku w salonach toczyło się bujne życie muzyczne, to był czas rozkwitu kameralistyki, a także recitale najwybitniejszych kompozytorów, którzy w salach koncertowych występowali znacznie rzadziej. W salonach Paryża królował zaś Fryderyk Chopin.

Do takiej atmosfery odwoływał się tegoroczny festiwal, choć trzeba było wyobraźni jego dyrektora, by na przykład namówić Bruce’a Liu na kameralny występ. Polska publiczność wielbi zwycięzcę ostatniego Konkursu Chopinowskiego, ale oczekuje wirtuozowskich popisów. A tym razem Bruce Liu został partnerem Apollon Musagète Quartett, którego członkowie obdarzeni są wspaniałą muzykalnością, podobnie jak on.

Pozostało jeszcze 87% artykułu
/
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Reklama
Muzyka klasyczna
Festiwal „Salon Chopina”. Pianohooligan w romantycznym salonie
Muzyka klasyczna
11. Dni Muzyki Ukraińskiej w Warszawie
Muzyka klasyczna
Festiwal w Salzburgu zszedł do schronu
Muzyka klasyczna
Ukrainian Freedom Orchestra: W czwartym roku jest znacznie trudniej
Muzyka klasyczna
Dawni triumfatorzy Konkursu Chopinowskiego chętnie wracają
Reklama
Reklama