Obroty nielegalnych operatorów hazardu online w Polsce sięgały tylko w 2024 roku według H2GC 65 mld zł. Jak zatrzymać te środki w kraju i ograniczyć jednocześnie skalę nielegalnego rynku? O tym dyskutowali uczestnicy panelu „Szara strefa w hazardzie online – wyzwania i kierunki zmian”.
Jako pierwszy głos zabrał Jari Vähänen, przewodniczący Fińskiego Stowarzyszenia Hazardowego, były wiceprezes Veikkaus, fińskiej spółki państwowej posiadającej monopol na organizowanie gier hazardowych. W jego kraju do 2016 roku działały trzy monopole – osobno na kasyna, na loterie i zakłady sportowe oraz na wyścigi konne. Potem rząd postanowił je połączyć w jedną spółkę. – To się nie sprawdziło – przyznał Fin, tłumacząc, że w 2017 roku państwo uzyskało 1,3 mld euro zysku z hazardu, podczas gdy dziś kwota ta spadła do 600 mln euro. W tym samym czasie liczba osób uzależnionych wśród dorosłych wzrosła z 3 do 4 proc. – Pieniądze zaczęły odpływać za granicę, a problem uzależnień narastał. Trzeba było coś zrobić – podkreślał.
Dodał, że wszystkie partie w fińskim parlamencie zgodziły się na odejście od monopolu i wprowadzenie systemu licencyjnego. – Projekt ustawy jest już w parlamencie, w ciągu dwóch–trzech miesięcy powinien zostać przyjęty. Nowe prawo ma wejść w życie od początku przyszłego roku, z rocznym okresem przejściowym. Chcemy zwiększyć dochody państwa i jednocześnie lepiej chronić naszych graczy – tłumaczył.
Vähänen miał też radę dla Polski. – Przepisy powinny być proste i jasne. Trzeba stworzyć warunki, w których operatorzy będą chcieli ubiegać się o licencję – zasady nie muszą być idealne, ale muszą być rozsądne. Ważne, by gracze byli zadowoleni i sami wybierali legalnych operatorów – mówił. Ostrzegał jednocześnie, że w Szwecji regulator skupiał się na karaniu legalnych firm, tymczasem „przez sześć lat nie było ani jednej sprawy przeciwko operatorom nielegalnym”.
Szymon Witkowski, reprezentujący Pracodawców RP, zwracał uwagę, że prawo krajowe nie radzi sobie z globalnym charakterem hazardu online. Opisywał przy tym problem z blokowaniem domen. – W rejestrze zakazanych domen znajdziemy dziesiątki tysięcy rekordów i często te strony mają niemalże identyczne adresy, różniące się tylko jednym znakiem – zauważył. Wskazał też, że „około jedna czwarta graczy, którzy mieli styczność z szarą strefą, trafiła tam z powodu reklam”, a aż 67 proc. nie ma świadomości, że w Polsce obowiązuje monopol.
Wojciech Król, poseł i przewodniczący Rady Mediów Narodowych, krytykował brak decyzji ze strony polityków. – W mojej 10-letniej pracy parlamentarnej wielokrotnie od urzędników słyszałem odpowiedzi w tonie: „analizujemy, przyglądamy się, to jeden z priorytetów, trwa pogłębiona analiza”. To de facto odpowiedź, która sprowadza się do tego, że nie zrobiono nic – mówił. Król podkreślał także aspekt bezpieczeństwa. – Brak regulacji może sprzyjać praniu brudnych pieniędzy. Może również, choćby w części, nielegalnie finansować organizacje prowadzące działania wrogie, hybrydowe albo terrorystyczne – ostrzegał.
Ireneusz Raś, sekretarz stanu w Ministerstwie Sportu i Turystyki, ocenił z kolei efekty ustawy z 2016 roku. – Dzięki tym rozwiązaniom udało się ograniczyć szarą strefę z poziomu około 90 proc. do 40–50 proc. – wskazywał. Podkreślił jednak, że obecne przepisy stały się niewystarczające i trzeba myśleć o kolejnych zmianach. – Nasza ustawa jest bardzo konserwatywna. Państwo polskie nie jest zainteresowane promowaniem hazardu, chcemy raczej chronić obywateli przed uzależnieniami – mówił. Jako przykład podał Czechy, gdzie osoby pobierające świadczenia socjalne mają zakaz gry.
Również Marek Skrzyński ze Stowarzyszenia Pracodawców i Pracowników Firm Bukmacherskich uważa, że ustawa z 2016 roku przyniosła pozytywne efekty, ale ich potencjał się wyczerpał. – To był krok w dobrą stronę, udało się odbić część rynku z szarej strefy. Jednak te narzędzia przestały działać – ocenił. Skrzyński przedstawił postulat zmiany systemu. – Postulujemy przejście z monopolu państwowego na otwarcie rynku – mówił. Odpowiadając na obawy, że liberalizacja zwiększy skalę hazardu, zwrócił uwagę, że „kto dziś chce korzystać z tej formy rozrywki, już to robi i ma taką możliwość”.
– Nasz postulat zakłada migrację. Poprzez konkurencję na rynku legalnym chcemy przyciągnąć graczy z nielegalnej strefy do legalnej – tłumaczył. Podkreślał przy tym znaczenie ochrony graczy. – W szarej strefie nie ma żadnych mechanizmów obronnych. Nie ma regulaminu odpowiedzialnej gry, nie ma limitów. W legalnych firmach obowiązkiem jest weryfikacja wieku, tożsamości i stosowanie regulaminów odpowiedzialnej gry – podkreślił.
Łukasz Wachowski, sekretarz generalny PZPN, przekonywał, że „branża zakładów bukmacherskich jest bardzo ważnym mecenasem polskiego sportu”. Podkreślał, że dotyczy to nie tylko piłkarskiej federacji. Zwrócił przy tym uwagę, że po zmianach prawnych w 2016 roku „środki, które trafiały do związku, zwiększyły się kilkukrotnie”. W opinii Wachowskiego sport jest naturalnym beneficjentem sprawnie działającego systemu regulacyjnego. – To nie powinien być Dziki Zachód, gdzie wpuszczamy każdego, bez żadnych ograniczeń – zaznaczył działacz PZPN.
Jakub Mikulski
Partner relacji: Stowarzyszenie Pracodawców i Pracowników Firm Bukmacherskich