Chodzi oczywiście nie o uprawnienia związane z realną władzą, bo tej prymas nie ma, ale o tzw. precedencję, czyli pierwszeństwo w czasie najważniejszych uroczystości kościelnych oraz głoszenie orędzia. Takie pierwszeństwo wśród biskupów miał prymas Józef Glemp do momentu ustąpienia 18 grudnia. Ale to już przeszłość.
Zmianę było widać w Wigilię Bożego Narodzenia, gdy orędzie wygłosił nie prymas Polski, jak to było w zwyczaju, ale przewodniczący episkopatu. Abp Józef Michalik głosił orędzie w TVP, a abp Henryk Muszyński orędzie prymasowskie zamieścił na YouTube. Również w Internecie, na stronie prymasa Polski, ukazały się życzenia noworoczne.
– Można się było tego spodziewać – mówi publicysta „Więzi” Tomasz Wiścicki. – Następuje zrównanie z sytuacją w innych krajach, gdzie pierwszeństwo ma pochodzący z wyboru przewodniczący episkopatu, a nie prymas jako nosiciel tradycji.
Zmiana dotycząca orędzia wigilijnego to efekt spotkania Rady Stałej episkopatu, do której doszło 21 grudnia. O tym, że prymas to funkcja honorowa, mówi statut Konferencji Episkopatu Polski. Przypomniał to również w liście z 8 grudnia do arcybiskupa gnieźnieńskiego papież Benedykt XVI. Ale to Rada Stała miała sprecyzować, na czym polega owo honorowe pierwszeństwo prymasa Polski jako pierwszego między równymi, co zapowiadał w wywiadzie dla „Rz” abp Henryk Muszyński. I tak się stało. – Rada Stała podkreśliła, że episkopat reprezentuje na zewnątrz jego przewodniczący – wyjaśnia rzecznik episkopatu ks. Józef Kloch.
A zatem to on, a nie prymas, jest teraz najważniejszą postacią polskiego Kościoła.