Homilia kardynała Camilla Ruiniego

Publikacja: 08.05.2011 12:46

Dzień dziękczynienia za beatyfikację Jana Pawła II

w dniu św. Stanisława, biskupa i męczennika

Kraków, 8 maja 2011 roku

 

Drodzy bracia i siostry,

jest to dla mnie wielka radość, że mogę być znowu z wami w uroczystość św. Stanisława, biskupa i męczennika, w dniu, w którym Kościół i naród polski składają Bogu dzięki za beatyfikację Ojca Świętego Jana Pawła II. Dziękuję z całego serca waszemu Arcybiskupowi Metropolicie, kardynałowi Stanisławowi Dziwiszowi, i razem z nim dziękuję kardynałowi Franciszkowi Macharskiemu, który mnie zaprosił przy poprzedniej okazji. Spontanicznie patrzymy dziś na waszego patrona, świętego Stanisława i jednocześnie na waszego Arcybiskupa, a potem Papieża, teraz błogosławionego Karola Wojtyłę – Jana Pawła II. Tenże Kardynał Wojtyła, przed wyjazdem na konklawe, na którym został wybrany na Papieża, ułożył krótki poemat poświęcony świętemu Stanisławowi, w którym napisał: „słowo nie nawróciło, nawróci krew”; ta krew, którą on także przelał na placu świętego Piotra, trzynastego maja tysiąc dziewięćset osiemdziesiątego pierwszego roku.

Za postaciami świętego Stanisława i błogosławionego Jana Pawła II, za nimi, a także – można powiedzieć – w nich – zarysowuje się postać Jezusa - Dobrego Pasterza, który daje życie za swoje owce, jak to słyszeliśmy w Ewangelii według świętego Jana. Także apostoł Paweł, w swojej mowie w Milecie, skierowanej do starszych Efezu, którą słyszeliśmy w Dziejach Apostolskich, wzywa ich, aby karmili Kościół Chrystusowy, który On nabył swoją krwią. Jan Paweł II, w całym swoim życiu i w całej swojej posłudze, dał całkowicie siebie samego i w ten sposób stał się prawdziwym gigantem wiary i Kościoła, gigantem historii: gigantem, ponieważ w nim w pewien sposób stała się widoczna dla wszystkich wielkość Chrystusa. To jest ten paradoks chrześcijaństwa, opisany przez świętego Pawła: „Teraz zaś już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus” (Gal 2,20). Wydaje się, że Karol Wojtyła - jak to ujawnia poemat “Magnificat”, napisany przez niego w wieku lat osiemnastu -  uświadomił sobie wcześniej swoje powołanie do świętości, niż swoje powołanie do kapłaństwa. Niezwykłe bogactwo jego człowieczeństwa utożsamiało się w nim z siłą i głębią jego relacji z Bogiem, innymi słowami z jego świętością.

Dobry Pasterz w Ewangelii według świętego Jana mówi jeszcze o sobie: “Ja znam owce moje, a moje Mnie znają”. W ten właśnie sposób wy, przyjaciele z Krakowa, poznaliście młodzieńca, a potem księdza i biskupa Karola Wojtyłę; w ten właśnie sposób poznaliśmy go w Rzymie i poznał go cały świat. Był on blisko wszystkich, blisko każdego, kogo spotkał na drodze życia: uważny wobec osób, zaczynając od najbardziej potrzebujących pomocy, duchowej czy materialnej; był przyjacielem każdego narodu, zatroskanym o jego losy. Jego podróże apostolskie mają także to znaczenie. W taki czy inny sposób, wszyscy mieli do niego dostęp. Jego stół, tu w Krakowie, a potem w Rzymie, nigdy nie był nakryty tylko dla niego. Pragnął bezpośredniego kontaktu z osobami i sytuacjami: tak postępował w Krakowie i w Polsce, i chciał postępować tak samo we Włoszech i w szerokim świecie.

W tych rozlicznych doświadczeniach nigdy nie brakowało Boga: dlatego w swojej modlitwie pamiętał o wszystkich. Była to modlitwa “jakby geograficzna” – jak on sam powiedział,  -  bo przemierzała różne sytuacje i kontynenty. Ale w tym powszechnym ofiarowaniu się i “poszerzaniu się”, Karol Wojtyła zawsze pozostawał sobą, ze swoim człowieczeństwem i z wiarą, które w nim łączyły się z jego polskością. Jego tożsamość była mocna i głęboka, ale “włączająca”, można powiedzieć “jagiellońska”, w sensie ducha jedności, który szanuje i akceptuje różnorodność, który nigdy nie zamyka się w sobie. W ten także sposób Jan Paweł II rozumiał i przeżywał Rzym, który nosi tytuł “communis patria” – “wspólnej ojczyzny”.

„Nie lękajcie się”: to odważne zdanie, wypowiedziane na początku pontyfikatu, stało się hasłem jego życia. Karol Wojtyła przede wszystkim jest człowiekiem, który się nie bał: była to jego cecha wrodzona, która ujawniła się na przykład po zamachu, gdy nie zgodził się na stosowanie specjalnych środków bezpieczeństwa. Pamiętam dzień, kiedy towarzyszyłem mu z innymi osobami do Sarajewa, gdzie niedawno zakończyła się wojna domowa i klimat był jeszcze gorący. Podczas podróży samolotem dowiedzieliśmy się, że odkryto zamach na samochód, przygotowany na trasie z lotniska do miasta. Kiedy dotarliśmy do zapełnionego placu przed Katedrą, Papież niespodziewanie, zaskakując eskortę, zbliżył się do ludzi, ściskając wyciągnięte ręce, nie troszcząc się o bezpieczeństwo, o to, że mógł tam być jego potencjalny zamachowiec. Ale ta jego naturalna odwaga została przemieniona i uwznioślona przez zjednoczenie z Chrystusem. Przychodzą tu na myśl słowa z Listu do Rzymian, które słyszeliśmy w drugim czytaniu: „Jeżeli Bóg z nami, któż przeciwko nam? ... Z powodu Ciebie zabijają nas przez cały dzień, uważają nas za owce przeznaczone na rzeź”. A jednak „we wszystkim tym odnosimy pełne zwycięstwo dzięki Temu, który nas umiłował....  ani śmierć, ani życie, ... nie zdoła nas odłączyć od miłości Boga, która jest w Chrystusie Jezusie, Panu naszym”.

Karol Wojtyła, człowiek prawdziwej wiary, okazał odwagę w swojej posłudze tu, w Krakowie, opierając się naciskom komunistów i zdobywając nowe przestrzenie, jak w długiej i zwycięskiej walce o zbudowanie kościoła parafialnego  w Nowej Hucie. W inny sposób, ale okazał tę samą odwagę jako Papież, na Zachodzie i na świecie. W kontekście włoskim i zachodnim, wtedy znacznie różniącym się od środowiska polskiego, istota i natchnienie jego przesłania pozostały identyczne. Można je streścić tak: sekularyzacja nie jest procesem nieodwracalnym, już zaczął się jej zmierzch. Nadszedł więc czas nowej ewangelizacji, czas, by na nowo połączyć w Chrystusie teocentryzm i antropocentryzm, jak to napisał Jan Paweł II na początku swojej Encykliki Dives in misericordia. Humanizm ateistyczny jest skazany na klęskę, bo śmierć Boga pociąga za sobą śmierć człowieka, i to zarówno w ateizmie marksistowskim, jak i w ateizmie liberalnym. Tylko humanizm wiary jest w stanie prawdziwie wyzwolić człowieka i go zbawić. Karol Wojtyła nie jest więc człowiekiem nostalgii, nie jest człowiekiem przeszłości, ale jest wierzącym, który działa w aktualnej rzeczywistości i otwiera drogi przyszłości dla Kościoła i dla świata. I to wszystko nie w sposób abstrakcyjny, ale konkretny, praktyczny: “Rzeczy można zmienić” – mówił często. A sens był taki, że to my możemy je zmienić, czy raczej, że Bóg może je zmienić,  działając w nas i przez nas.

W ten sposób ten Papież zmienił historię, w Polsce i w Europie środkowo-wschodniej, ale też w Kościele powszechnym, a zwłaszcza we Włoszech, a także w całym świecie, rozpoczynając między innymi nowy etap ekumenizmu i dialogu międzyreligijnego. Był on przepełniony eklezjologią Soboru Watykańskiego drugiego, pojmował Kościół jako misterium i jako Lud Boży, lud, który ma wielką siłę społeczną - siłę, która może poruszyć i przemienić historię. Był on równocześnie przywódcą i sługą tego ludu, ale był też przywódcą i sługą całego świata. W dniu jego pogrzebu, na placu świętego Piotra ten światowy wymiar jego posługi i jego przywództwa okazał się wyraźnie widoczny. Nie ustawajmy w dziękczynieniu Bogu za to, że dał nam tego Papieża. Ja osobiście codziennie dziękuję Bogu, ponieważ mogłem być blisko niego przez dwadzieścia lat i żywić się oraz przemieniać siłą jego wiary i  bogactwem jego człowieczeństwa.

Teraz Karol Wojtyła – Jan Paweł II został ogłoszony błogosławionym przez swego następcę i przyjaciela Benedykta XVI i jako błogosławiony wzywa nas w nowy sposób: wzywa Kościół i całą ludzkość; wzywa szczególnie Archidiecezję krakowską, Kościół i naród w jego ukochanej Polsce.

Ośmielam się rozpocząć od was, przyjaciele z Krakowa i z Polski, ja - cudzoziemiec, a jednak nie obcy, dzięki więzi miłości. W czasie swojej pierwszej podróży do Polski, w roku 1979, Jan Paweł II jako papież powiedział:  „Nie bądźcie niewolnikami” i tak rozpalił iskrę, ogień zaraźliwej wolności, z którego zrodził się i rozwinął ten wielki, solidarny ruch wyzwolenia Polski, który w roku 1989 rozszerzył się na kraje komunistyczne Europy. Ruch wyzwolenia bez przemocy, który zakończył okres gwałtownych rewolucji, trwający w Europie od dwóch stuleci, od roku 1789 do 1989, którego szczytowym punktem była  rewolucja bolszewicka w roku 1917. To, co zdarzyło się w Polsce, a potem w innych krajach komunistycznych, dało więc możliwość bardziej skutecznego wyzwolenia, które nie niesie w sobie zalążka nowych przemocy i ucisków. Tak zakończył się podział Europy, a Polska odegrała decydującą rolę na scenie europejskiej i światowej.

Teraz Polska jest wolnym narodem i jest częścią rodziny narodów europejskich, do której należała w pełni od samego początku. Teraz jednak Polska staje wobec nowego wyzwania: nowoczesności, już nie pod postacią ucisku politycznego, ale poprzez pokusę fałszywej wolności, oddzielonej od prawdy, a więc oddzielonej od Chrystusa. Jan Paweł II odpowiedział na to wyzwanie już w czasie swojej trzeciej pielgrzymki do Polski, w roku 1987, wypowiadając te prorockie słowa: „Chrystusa nie można wyłączać z dziejów człowieka w jakimkolwiek miejscu ziemi. Nie można też bez Chrystusa zrozumieć dziejów Polski”. I wiele razy powiedział także, że bez Chrystusa nie można zrozumieć historii całej Europy.

Jak więc Polska może konkretnie stawić czoło temu nowemu wyzwaniu? Jan Paweł II wzywa was  – wzywa nas wszystkich – abyście pozostali mocni w waszych korzeniach, w dziecięcej ufności do Maryi, która prowadzi nas do Chrystusa. Mocni w wierze w Boże Miłosierdzie, w Jezusa Miłosiernego, który ukazał się siostrze Faustynie Kowalskiej, czczonej w sanktuarium w Łagiewnikach: w to Miłosierdzie, przez które Bóg Wszechmogący kładzie złu nieprzekraczalną granicę, jak to napisał ten wielki Papież w swojej ostatniej książce, Pamięć i tożsamość. Pozostańcie mocni w życiu według wiary, aby Chrystus naprawdę żył w was. Wynika z tego zapał do ewangelizacji, pragnienie niesienia Chrystusa do każdego człowieka i do każdego wymiaru społeczeństwa polskiego i polskiej kultury, bez nietolerancji i integralizmu, ale z tą mocą i śmiałością pełną szacunku i miłości, których żywym świadkiem był Jan Paweł II. Nie chodzi tu o złudzenia, czy też o uciekanie od twardej rzeczywistości historycznej, ale o pewność, że siła duchowa wierzących porusza i zmienia historię.

W ten sposób w dzisiejszej sytuacji zarysowuje się europejska misja katolickiej Polski, misja, w którą Jan Paweł II wierzył głęboko. Misja, którą trzeba wykonać w jedności z Włochami i z innymi narodami, które, mimo wszystko, są katolickie w głębi duszy, w narodowym charakterze. A także w jedności z innymi Kościołami chrześcijańskimi, wiernymi Bogu; a nawet z każdą zdrową siłą, przyjazną człowiekowi, obecną w Polsce i w Europie. Przyjaciele z Krakowa i z Polski, nie rezygnujcie z tej misji, nie pozwólcie, aby trudności was zastraszyły. Zaufajcie Janowi Pawłowi II. Wasz Arcybiskup, kardynał Stanisław Dziwisz, jest tego przykładem: przejął on wielkie, żywe dziedzictwo Jana Pawła II i sprawia, że ono wśród was owocuje.

Spójrzmy teraz na cały Kościół i na wielką rodzinę narodów. Sześć lat po śmierci Jana Pawła II sytuacja światowa bardzo się zmieniła, ale jego przesłanie i jego świadectwo zachowują całą swoją świeżość i aktualność. Powróćmy do Ewangelii o Dobrym Pasterzu, która mówi: „Mam także inne owce, które nie są z tej owczarni. I te muszę przyprowadzić i będą słuchać głosu mego, i nastanie jedna owczarnia, jeden pasterz”. Słuchano głosu Jana Pawła II, ale nadal należy go słuchać, w perspektywie dojścia – w czasie i w sposób należący do Boga – do jednej owczarni i jednego Pasterza, Chrystusa. Wielką misją Kościoła jest dziś niesienie Chrystusa, zbawienie i wyzwolenie człowieka, do świata, w którym wielkie narody i cywilizacje niechrześcijańskie, po stuleciach zależności od Europy i Ameryki Północnej, stały się znowu bohaterami historii. Dlatego właśnie Kościół jest wezwany, bardziej niż kiedykolwiek, do bycia ludem misyjnym, zdolnym do głoszenia Chrystusa tym kulturom, do wcielania Go w nie w otwartym, “jagiellońskim” i rzymskim duchu Jana Pawła II. Kościół zresztą opiera się na pewności, że Chrystus, ze swoim Duchem Świętym, jest już w nich tajemniczo obecny i nie jest obcy żadnemu człowiekowi, narodowi i kulturze.

Konkretnie, Kościół powinien, zgodnie ze stwierdzeniem Soboru -  które było ulubionym określeniem Jana Pawła II -  być „znakiem i zabezpieczeniem transcendentnego charakteru osoby ludzkiej” (Gaudium et spes, 76). Dlatego właśnie Kościół jest “ludem życia”, który podkreśla wartość rodziny, kolebki życia, i wartość geniuszu kobiety, strażniczki człowieczeństwa w człowieku. Tak samo Kościół jest “głosem ubogich”, osób, grup, narodów po ludzku pozbawionych nadziei, które nadal istnieją w nowej sytuacji światowej;  tak jak głosem ubogich umiał być Jan Paweł II. I jeszcze, Kościół jest blisko cierpiących, pamiętając o człowieku i papieżu, który poświęcił się dla nich i był dla wszystkich żyjącym świadkiem zbawczej wartości cierpienia.

W niełatwych czasach, w których żyjemy i w których prawdopodobnie będziemy żyli, zapisywane są nadal strony wielkiej księgi męczenników i nowych męczenników, których Jan Paweł II wskazał wszystkim w czasie Wielkiego Jubileuszu. Właśnie jako Kościół, użyźniony krwią męczenników, jesteśmy wezwani, aby pobudzać ducha przebaczenia i pojednania, w świecie, który ryzykuje, że pozostanie więźniem nieszczęsnego zderzenia cywilizacji.
Aby wypełnić tę misję, te wyzwania nowe i dawne, Kościół potrzebuje przede wszystkim być sobą, Ludem Bożym, Oblubienicą i Ciałem Chrystusa, a więc kochać Chrystusa i kochać człowieka, który jest “drogą Kościoła”, a także kochać siebie samego, wierzyć w misję, którą Bóg mu powierzył i w możliwość realizowania tej misji w historii, w zjednoczeniu z Oblubieńcem – Chrystusem.
„Jezus nie zszedł z krzyża” – odpowiedział Jan Paweł II tym, którzy go pytali, czy miało sens pozostawanie w papieskiej posłudze, kiedy wydawało się, że chore ciało już nie odpowiadało na bodźce ducha. W ten sposób Karol Wojtyła zrealizował do końca całkowity dar z siebie, który rodził się z wiary tak wielkiej, że pozwalała mu widzieć w jakiś sposób Boga, obecnego i działającego w nim i we wszystkich braciach w człowieczeństwie. Teraz Karol Wojtyła – Jan Paweł II cieszy się na zawsze wizją Boga: prośmy go, by wstawiał się u Ojca bogatego w miłosierdzie, aby dał także nam, Polsce, całemu Kościołowi tę wiarę, dzięki której, jak powiedział Jezus swoim uczniom,  „nic niemożliwego nie będzie dla was”  (por. Mt 17,20).

 

Dzień dziękczynienia za beatyfikację Jana Pawła II

w dniu św. Stanisława, biskupa i męczennika

Pozostało 99% artykułu
Kościół
KEP: Edukacja zdrowotna? "Nie można akceptować deprawujących zapisów"
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kościół
Kapelan Solidarności wyrzucony z kapłaństwa. Był oskarżony o pedofilię
Kościół
Polski biskup rezygnuje z urzędu. Prosi o modlitwę w intencji wyboru następcy
Kościół
Podcast. Grzech w parafii na Podkarpaciu
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
"Rzecz w tym"
Ofiara, sprawca, hierarchowie. Czy biskupi przemyscy dopuścili się zaniedbań w sprawie pedofilii?