Wanda Półtawska i Jan Paweł II: siostra i brat

W niedzielę 28 września 1958 roku, w uroczystość św. Wacława, jednego z patronów krakowskiej katedry, tłum wiernych po brzegi wypełnił świątynię na wawelskim wzgórzu. Sakrę biskupią z rąk abp. Eugeniusza Baziaka przyjmował młody – zaledwie trzydziestoośmioletni – ks. Karol Wojtyła. Była to pierwsza po 31 latach konsekracja biskupia w murach tej świątyni. W katedrze obecne było oczywiście liczne grono przyjaciół i znajomych nowego biskupa, wśród nich także Wanda i Andrzej Półtawscy.

Publikacja: 25.10.2023 10:51

Wanda Półtawska i Jan Paweł II: siostra i brat

Foto: PAP/Andrzej Grygiel

Półtawskiej szczególnie utkwił w pamięci widok przyjaciela leżącego w ciszy i skupieniu na posadzce świątyni przed konfesją św. Stanisława. Wspomni, że nigdy później nie widziała na doskonale znanej jej twarzy „takiego skupienia i takiego cierpienia” jak wtedy. Po zakończeniu uroczystości udało jej się przepchnąć przez tłum do zakrystii, by złożyć Wojtyle życzenia. Przypadkowa kobieta zagadnęła, spoglądając na nią i nowego biskupa, czy jest jego siostrą. A Wojtyła potwierdził: „Tak, siostrzyczka, siostra”.

Czytaj więcej

Wanda Półtawska nie żyje

Przyjaźń

„W zakrystii na Wawelu, w tłumie ludzi jednoznacznie zostałam nazwana siostrą – siostrzyczką – i tak już zostało na zawsze: siostra i brat” – napisze w Beskidzkich rekolekcjach. I faktycznie Karol Wojtyła w kolejnych latach – aż do śmierci – jako biskup, kardynał i wreszcie papież listy do niej będzie zazwyczaj podpisywał: „Brat” lub „Br.”. Niewielką część tej korespondencji Półtawska ujawni już po jego śmierci. Sam Wojtyła krótkie adnotacje o Półtawskiej i pisanych do niej listach będzie umieszczał w notatkach prowadzonych podczas rekolekcji. W drugiej połowie sierpnia 1963 roku w Tyńcu zapisze, że wśród innych spraw, które rozważał, znalazła się „rodzina (W i in.)”.

Trzy lata później – w grudniu 1966 roku – podczas rekolekcji u sióstr albertynek jedną z medytacji poświęcił kilku osobom, dla których był przewodnikiem duchowym. „Myślenie o osobach: »W« – odniesienie posiada charakter nade wszystko religijny. To jest jego specyfiką. Przynależność porządkuje sam stosunek do Boga: na pierwszym etapie usunęła zasadniczą przeszkodę w tym kierunku, na dalszych etapach podtrzymuje ten stosunek i wspiera go (wniosek: chyba nie można usuwać ani zasadniczo zmieniać form tej przynależności)” – pisał.

7 listopada 1970 roku na rekolekcjach w Tyńcu odnotował, że napisał dwa listy. Pierwszy „ad W. [do W.]”, drugi na uroczystość Chrystusa Króla. Inna adnotacja – „Scribitur ad WP [Pisanie do WP]” – znalazła się na marginesie trzeciego dnia rekolekcji odprawianych we wrześniu 1976 roku w Zakopanem. Półtawska wyzna po latach, że więź z przyszłym papieżem będzie się pogłębiała podczas wspólnych wypraw w góry, które były dla niego „jednym wielkim hymnem pochwalnym na cześć Stwórcy” i z czasem także dla niej stały się szkołą kontemplacji. Te wspólne wyprawy spowodowały, że między nimi pojawiła się „nowa nuta, nieuchwytna dla innych zmiana tonu, nawiązał się taki kontakt, w którym czuło się troskę o człowieka”.

Wanda Półtawska organizuje wycieczki

Na wakacje lub kilkudniowe wycieczki z Wojtyłą przez lata jeździła spora grupa jego znajomych i przyjaciół. Zaczęło się to wszystko w pierwszej połowie lat pięćdziesiątych. Zimą wyprawiano się na narty w Tatry, latem na górskie szlaki oraz spływy kajakowe. Wakacje organizowano niemal co roku wedle tego samego scenariusza: w pierwszej połowie lipca spływ, a w drugiej góry. Od początku lat sześćdziesiątych aż do roku 1978 drugą część urlopu Wojtyła będzie spędzał z Półtawskimi. (…)

Czytaj więcej

Wanda Półtawska: Ludzie nie potrafią kochać

Rodzinne urlopy z Półtawskimi poprzedza kilkudniowa wyprawa Wojtyły w towarzystwie Andrzeja Półtawskiego w 1958 roku. Uczestniczy on także w wycieczkach w latach następnych – Wanda z uwagi na małe dzieci zostaje w domu. Pierwsze kilkudniowe wakacje spędzają razem w roku 1961 w Beskidzie Niskim. Rok później wybiorą się w ten sam rejon i będą chodzili po okolicach Przełęczy Dukielskiej. Od strony organizacyjnej nad wyprawą będzie czuwała Półtawska. Wojtyła napisze później: „Wycieczka była naprawdę b. udana, świetnie »po ludzku« zaplanowana i przeprowadzona – a myślę też, że i »z góry« łaskawie pokierowana. (…) Dusiu, ja nigdy chyba jeszcze nie szedłem na żadną wycieczkę tak precyzyjnie wyekwipowany: i żeby wszystko, i żeby nie za wiele (tj. nie za ciężko). (…) Było mi dobrze i blisko. To już zresztą powtarzanie tego, co mówiłem. Rozwija się chyba jakaś treść międzyludzka, która dla mnie jest cenna. Rozwijała się wydatnie podczas wycieczki”.

Rok później o wspólnej wyprawie napisze, że była „udana »pod każdym względem« (jeśli tak można powiedzieć o jakiejkolwiek sprawie czy imprezie)”. „Myślałem też wiele razy, że wycieczka ta była dobrze przygotowana w ciągu kilku lat” – odnotuje.

W kolejnych latach celem wędrówek będzie głównie Beskid Niski, Beskid Mały oraz  Bieszczady. Zawsze w formie obozu wędrownego. Po powrocie z jednego z nich Wojtyła napisze: „Dziewięć dni (nie siedem) wspólnej wędrówki bardzo mnie przybliżyło do Was. Ogromnie Wam jestem wdzięczny: czułem się doskonale i dni dosłownie migały. Myślę jednak, że przemijając, coś w nas zostawiały”.

Góra i drzewo

W 1973 roku charakter wędrówek radykalnie się zmieni. Półtawska zapisze, że odkryli „taki zakątek polskiej ziemi”, który spowodował, że zrezygnowali z wakacyjnych wędrówek i w kolejnych latach rozbijali biwak w tym samym miejscu, a wycieczki urządzali „dookoła tego miejsca”. Tam odkryli m.in. Górę św. Anny i Drzewo Pięcioramienne, gdzie „łatwo było się modlić”, i wracali tam „rok po roku, bo przyciągał nas urok tego miejsca”. Tam – w sierpniu 1978 roku – Wojtyła dowiedział się o śmierci Pawła VI, stamtąd ruszył na konklawe, które wybrało Jana Pawła I. I nigdy w to miejsce już nie wrócił, bo nowy papież po trwającym nieco ponad miesiąc pontyfikacie zmarł, a on został jego następcą. Wracała za to Półtawska, a powroty te na prośbę przyjaciela opisywała w listach słanych do Watykanu.

Jan Paweł II tęsknił za tym miejscem. W maju 1979 roku pisał: „Mieszkam teraz w wieży – i chodzę po ogrodzie (…). Patrzę na drzewa i na świeżą zieleń. I stale porównuję z innymi drzewami i inną zielenią. Czasem jakiś fragment »zagra« szczególnym podobieństwem – ale w całości brak tego obszaru zieleni, w którym człowiek mógł się zanurzyć, a gdy stanął »w oknie«, mógł zanurzyć wzrok. Wielki, bogaty obszar, zespolony z całym krajobrazem,

podprowadzony z każdej strony pod horyzont – a w dole Wisłok jak wstęga przezroczysta, przez którą przebijają kamieniste progi dna, a dalej domy, osady. Czasami jakiś fragment tutaj

przypomina jakiś fragment stamtąd, ale nawet gdy drzewa zdają się schodzić po zboczach, podobnie jak nad Wisłokiem, brak im tej bystrości i tej dzikości. Co innego ogród, a co innego puszcza. (…) ja też chodzę nadal po Górze św. Anny – i chyba już będę tak chodził do końca życia”.

Dziwisz nie ma wstępu

Część notatek sporządzanych przez 28 lat z wizyt nad Wisłokiem o różnych porach roku Półtawska opublikowała w Beskidzkich rekolekcjach. Napisała tam, że miejsce to położone jest

w Beskidach. Nie zdradziła jednak żadnych innych szczegółów. Dziś już wiadomo, że to miejsce to las nad Wisłokiem w Rudawce Rymanowskiej. Kilka lat temu miejscowi leśnicy przy jednym z wodospadów postawili kamienny obelisk z wizerunkiem papieża i informacją, że tu leśnymi szlakami wędrował kard. Karol Wojtyła.

Przyjaciele trafili w to miejsce właściwie przez przypadek. Najpierw Półtawski z Wojtyłą. Podczas wycieczki latem 1973 roku rozbili namioty na łące należącej do Zakładu Doświadczalnego Instytutu Zootechniki Państwowego Instytutu Badawczego w Odrzechowej. Zauważył to przejeżdżający tamtędy dyrektor zakładu i właściwie można powiedzieć, że ich przepędził. „Ponieważ jego słowa nie należały do zbyt grzecznych i trochę pozbawione były taktu, poczułem się nieswojo. Było mi nieprzyjemnie, zwłaszcza że nieznajomi panowie byli już w wieku dojrzałym i wyglądali na inteligentów – wspominał po latach Stefan Kosiarski, zastępca dyrektora zakładu, świadek tego wydarzenia. – Ratując sytuację powiedziałem, że za chwilę tu przyjdę i wskażę im miejsce, które na pewno się im spodoba i będzie dobrym ustronnym miejscem na odpoczynek”. Wrócił i zaprowadził wędrowców w miejsce, które było jego świątynią dumania. Po latach pisał, że nie wie, dlaczego tym ulubionym miejscem podzielił się z nieznajomymi. Błyskawicznie pojawiła się między nimi trudna do opisania więź, która z czasem przerodziła się w przyjaźń. Kosiarski odwiedzał „letników z Krakowa” na obozowisku i na ich prośbę nikogo do tego miejsca nie kierował. Nie dotarł tu nigdy nawet osobisty sekretarz Wojtyły, ks. Stanisław Dziwisz. Wiadomości dla przełożonego wysyłał na adres Kosiarskiego.

W listopadzie 1994 roku Półtawska wybrała się w ukochane przez siebie miejsce w towarzystwie abp. Józefa Michalika. Wędrówkę tę opisała w Beskidzkich rekolekcjach. – Zrobiła mi mały przytyk, pisząc, że podczas mszy św., którą odprawiałem w lesie, jej uwagę przykuł mój pierścień biskupi. A przecież, zauważyła, Karol Wojtyła podczas ich wędrówek pierścienia nigdy nie nosił – śmieje się arcybiskup senior metropolii przemyskiej.

Pobyt w bliskim Janowi Pawłowi II miejscu abp Michalik opisał mu w liście. W marcu 1995 roku dostał odpowiedź: „Dziękuję za pozdrowienia »spod domku« i gór bieszczadzkich” – odpisał papież.

Samotnia nad Wisłokiem

Pytam arcybiskupa, o jaki domek chodzi. – A to jedna z tajemnic Wojtyły i Półtawskiej. Letniskowy, bez żadnych wygód, w lesie tuż nad brzegiem Wisłoka – odpowiada. – Podczas

któregoś z pobytów Półtawska stwierdziła, że kardynał nie może dalej sypiać pod namiotem. Kupiła działkę i postawiła domek. Ale gdy Jan Paweł II opowiadał mi o tamtych wyprawach,

to zawsze z sentymentem wspominał noclegi pod namiotem. Pisał też o tym w listach – dodaje.

Specjalnie dla mnie arcybiskup przegląda swoją korespondencję z Janem Pawłem II. W jednym z listów – z lutego 1994 roku – papież pisał: „Dobrze jest mieć przyjaciół blisko Bieszczad i Wisłoka… Nie wiem, jak to wyglądało teraz w zimie, bo o tej porze trzymałem się raczej blisko Zakopanego i Gorców. W lecie można było nocować pod namiotem lub »w domku« (ale to tylko w ostatnie wakacje)”. Arcybiskup chętnie przystaje na moją propozycję, byśmy razem wybrali się do Rudawki Rymanowskiej i Pastwisk, by zobaczyć te miejsca. Z Przemyśla to około 100 km. Samochód zostawiamy w Rudawce obok Zakładu Doświadczalnego Instytutu Zootechniki. Arcybiskup zrzuca sutannę i wchodzimy na biegnącą delikatnym wąwozem drogę schodzącą nad brzeg Wisłoka. Rzeka tworzy w tym miejscu przepiękne zakola, nazwane wraz z kilkoma wodospadami Przełomem Wisłoka. Dalej jednak nie pójdziemy. – Domek Półtawskiej jest na drugim brzegu. Jak byliśmy tu razem, to we wsi pożyczono nam gumowce i mogliśmy przejść przez rzekę – opowiada hierarcha. – Jest tam wprawdzie dojazd od drugiej strony, ale ja go po prostu nie znam – dodaje. Spacerujemy jeszcze przez chwilę nad brzegiem rzeki. Arcybiskup pokazuje mi miejsce, w którym przed laty pływał Karol Wojtyła. Dziś jest to niemożliwe, bo do wody runęła skała i basen został zniszczony.

Dom w tej okolicy ma od kilku lat prof. Roman Kuźniar, były doradca do spraw międzynarodowych prezydenta Bronisława Komorowskiego. Pochodzący z Przemyśla Kuźniar zakochał się w tej okolicy jako dziecko i dziś mówi, że to jego miejsce na ziemi. – Pustelnia pani Wandy jest jakieś 2 km od mojego domu w Pastwiskach, ale dokładna lokalizacja pozostaje tajemnicą – uśmiecha się profesor. – Od lat się z nią przyjaźnię i kiedy wiem, że ona jest w okolicy, to biorę plecaczek, butelkę czerwonego wina, jakiś ser i idę do niej podyskutować. Wprawdzie jest kobietą surową i czasem nakrzyczy, ale nie znam wspanialszego człowieka niż ona – dodaje.

Jan Paweł II ciągle tam jest

Mieszkańcy Rudawki i Pastwisk zazdrośnie strzegą tajemnicy. Chętnie opowiadają o licznych wizytach Półtawskiej, pokazują dom we wsi, w którym spał Wojtyła. Zaprezentują miejsce po dawnym sklepie, w którym robił zakupy – oznaczyli je nawet specjalną tablicą. Pochwalą się, do kogo Półtawska chodziła po świeże wiejskie jajka. Zaprowadzą do miejsca, w którym Półtawscy z Wojtyłą biwakowali w pierwszych latach. Nie ma problemu, by byli przewodnikami w drodze na Górę św. Anny – a właściwie Spalony Horbek. O domku cisza.

Z Pastwisk na Spalony Horbek wiedzie oznakowany szlak turystyczny z Beska aż do Komańczy. Półtawscy z Wojtyłą nie wchodzili jednak na szczyt tą drogą. Mieli własną – wzdłuż strumienia, który zasila wodospad. Szczyt góry porośnięty jest lasem, nie widać z niego sąsiednich szczytów. Panoramę Beskidu można zobaczyć tylko z jednego miejsca: z grani, na której rośnie dwuramienny buk, nazywany przez trójkę wędrowców „oknem”. Nieco wyżej, nad świerkowym zagajnikiem, rośnie inne ważne dla nich drzewo. To pięcioramienny buk, nazwany przez Półtawską Drzewem Pięcioramiennym lub Drzewem Przemienienia. To pod nim Wojtyła 6 sierpnia 1978 roku modlił się ostatni raz, zanim na zawsze opuścił to miejsce. Ile razy stawał na tym szczycie? W Beskidzkich rekolekcjach Półtawska zapisze, że górę odkryli 26 lipca, w liturgiczne wspomnienie św. Anny. Z kalendarium Wojtyły wynika, że jedynie w 1977 roku miał on urlop właśnie w tym czasie. Zatem jego noga mogła tu stanąć ledwie kilka razy. A jednak coś go tu urzekło, coś kazało wracać, coś kazało wspominać… (…).

Do tajemniczego domku też w końcu zaprowadzą mnie wskazówki arcybiskupa i Kosiarskiego. Ten ostatni w swojej książce zapisze, że gdy „obrano inne miejsce na odpoczynek, tym razem w lesie i pod dachem”, odległe od rzeki o kilkanaście metrów, tam gdzie brzeg „stanowił potężny blok kamienny”, był świadkiem odprawiania mszy św. przez Karola Wojtyłę. Dodawał, że dziś nie byłoby to możliwe, bo „koryto rzeki przesunęło się pod sam kamień, a woda spowodowała załamanie wystającej skały przypominającej stół”. Blok zawalił się pod koniec sierpnia 1978 roku – kilka dni po ostatnich wakacjach Wojtyły w tym miejscu. Półtawska zapamiętała, że „do tej wody, z niebieskiego bez chmurki nieba, gdy wychodziliśmy w dniu 8 VIII 1978 r., strzelił piorun, ogłuszający znak z nieba. I wiedziałam już, że On tu nie wróci”. „Ten brzeg jest taki sam, tylko brakuje tamtej skały z brzózką, z której chłopcy skakali do wody – to zniknęło” – pisała. Tak jakby Opatrzność usiłowała zatrzeć ślady…

Udaje mi się ustalić to miejsce. Faktycznie, niewielki, pozbawiony wygód domek stoi nieopodal rzeki. Wodę czerpie się ze źródełka, gotuje na gazie z butli. Lodówka też na gaz. 29 kwietnia 2014 roku, dwa dni po kanonizacji Jana Pawła II, Półtawska była w tym domku. Do końca nie wiadomo, dlaczego wybuchł gaz i bardzo mocno ją poparzył. Uparła się, by zawieźć ją do szpitala w Krakowie, a nie do najbliższego w Krośnie. Wiezie ją Paweł Zastrzeżyński, reżyser filmu Jeden pokój. Rusza „modlitewny szturm do nieba” o uzdrowienie Półtawskiej. Oparzenia rąk i twarzy są rozległe. Jej stan lekarze określają jako ciężki. W szpitalu spędza prawie dziesięć miesięcy, a po jego opuszczeniu niemal natychmiast wraca do dawnej aktywności. Cud?

Fragment książki „Wanda Półtawska. Biografia z charakterem” wydanej w roku 2017 nakładem krakowskiego wydawnictwa WAM. Tytuł oraz śródtytuły redakcja.

Dopowiedzenie: po raz ostatni w opisywanym powyżej domku Wanda Półtawska była w połowie sierpnia 2023 roku. Towarzyszyło jej spore grono znajomych i przyjaciół. Arcybiskup Józef Michalik – tak jak przed laty ­– odprawił mszę świętą.

Kościół
KEP: Edukacja zdrowotna? "Nie można akceptować deprawujących zapisów"
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kościół
Kapelan Solidarności wyrzucony z kapłaństwa. Był oskarżony o pedofilię
Kościół
Polski biskup rezygnuje z urzędu. Prosi o modlitwę w intencji wyboru następcy
Kościół
Podcast. Grzech w parafii na Podkarpaciu
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
"Rzecz w tym"
Ofiara, sprawca, hierarchowie. Czy biskupi przemyscy dopuścili się zaniedbań w sprawie pedofilii?