Msza święta o północy z 24 na 25 grudnia przestaje powoli być zwykłą mszą w parafialnym kościele. Odprawiane w różnych miejscach Polski niezwykłe pasterki nie tylko przyciągają wiernych z odległych miejsc, lecz same obrosły legendami.
Msze wigilijne z udziałem żywych zwierząt, które pojawiły się 20 lat temu u krakowskich franciszkanów, dziś popularne są już w całej Polsce. Wielu księżom nie brakuje jednak pomysłów na organizację pasterek w stodole, z udziałem św. Mikołaja. Dużą popularnością cieszą się msze z tradycyjną góralską oprawą.
Do niezwykłych należy na pewno pasterka w Białymstoku, którą organizuje werbista ks. Edward Konkol, założyciel stowarzyszenia Droga pomagającego ubogim. Pasterkę odprawia w... stodole. – Co roku budujemy przy naszym domu olbrzymią wiatę, wielką szopę. Stawiamy belki z drewna, a ściany są ze słomy – opowiada ks. Konkol.
Siedzą na snopach
Choć szopa może pomieścić ok. 300 osób, ludzi przychodzi znacznie więcej. Część to ubodzy, którym pomaga Droga, ale przychodzą też inni ludzie ze wszystkich środowisk. Pojawia się także prezydent miasta. Wszyscy siedzą na snopach siana, niektórzy na podłodze. Wewnątrz panuje ciemność, a jedyne światło bije ze żłobu.
– Chcemy ograbić tę mszę św. ze wszystkich świecidełek. Chcemy, aby ludzie zostali tylko z nowo narodzonym Jezusem, aby mogli skupić się na tym, co naprawdę się liczy – mówi werbista. Na pomysł wpadł w latach 80., gdy odprawiał pasterkę dla warszawskich bezdomnych, którzy mieszkali w kanałach. – Doświadczyłem wtedy prawdziwie kontaktu z Bogiem, to była wielka radość – mówi.