Reklama

Uwaga na fałszywych księży

Podszyć się pod kapłana było dziecinnie łatwo. Wystarczyła sutanna, aktorskie umiejętności i tupet.

Aktualizacja: 01.02.2014 19:03 Publikacja: 01.02.2014 16:23

Fałszywi księża przez ponad miesiąc – w grudniu 2013 r. i styczniu tego roku – odprawiali msze, spowiadali i chodzili po kolędzie w parafii Mogielnica na Mazowszu. Zbierali pieniądze na sanktuarium w Doniecku.

Takich przypadków w ostatnich latach było więcej. Oszuści podający się za księży działali m.in. w Krakowie, Zakopanem, Skierniewicach.

Proboszcza z Mogielnicy zgubił brak podejrzliwości. Czujność uśpił jeden telefon. Rozmówca podający się za pracownika kurii w Warszawie informował, że do parafii za zgodą kard. Kazimierza Nycza przyjedzie ksiądz z Ukrainy, by zbierać datki na budowę kościoła. Gdy więc po kilku dniach w drzwiach plebanii stanął ubrany w sutannę 40-letni Jacek K., proboszcz podjął go serdecznie. Nie sprawdził dokumentów, nie dzwonił do kurii.

Po kilku dniach pojawił się u niego drugi fałszywy ksiądz – Jan K., 65-latek z Gdańska.

Obaj odprawiali msze święte, zasiadali w konfesjonałach. Proboszcz pozwolił im także na odwiedzanie parafian w ramach tzw. kolędy.

Reklama
Reklama

K. już kilka lat wcześniej prowadził podobną działalność. W 2010 r. jako zakonnik benedyktyński jeździł po szkołach i zbierał pieniądze rzekomo dla niepełnosprawnych dzieci. Wpadł wtedy po reportażu TVN. Ale śledztwo w sprawie oszustw, których miał dokonać, zawieszono. K. uciekł na Ukrainę i tam ukrywał się jako ojciec Adeodat.

Tym razem wpadł, bo warszawska kuria na swojej stronie internetowej zamieściła informację o tym, że na terenie archidiecezji mógł pojawić się mężczyzna podający się za o. Adeodata. Przez przypadek na komunikat natknęli się policjanci. Jeden z nich skojarzył, że w Mogielnicy od jakiegoś czasu są obcy księża. Postanowiono ich sprawdzić.

Kiedy policja się pojawiła, oszuści kończyli odprawiać mszę św. Mieli przy sobie dokumenty wydane jakoby przez biskupa greckokatolickiego z Charkowa. Pismo informowało, że K. jest członkiem Wspólnoty Bractwa Kapłańskiego Świętego Klemensa Rzymskiego w Doniecku.

Funkcjonariusze zatrzymali oszustów na 48 godzin. Okazało się także, że K. udawał księdza w Gdańsku. Posługiwał się tymi samymi dokumentami. Jednak tamtejsza kuria skontaktowała się z Bractwem w Doniecku.

„Jacek K. (obywatel Rzeczypospolitej), który nazywa siebie «ojciec Adeodat», nie ma nic wspólnego z naszym Bractwem. Nie jest on kapłanem katolickim i nie ma prawa do jakiegokolwiek reprezentowania ww. Bractwa" – pisał przełożony generalny, o. Jurij Jurczyk.

Jacek K. i jego wspólnik Jan K. są na wolności. Prokurator nie zdążył zebrać dowodów.

Reklama
Reklama

– Postępowanie wciąż jest prowadzone, musimy zgromadzić pełną dokumentację, ocenić ich zachowanie z punktu widzenia odpowiedzialności karnej oraz stwierdzić, czy wypełniło ono znamiona przestępstwa i jakiego – wyjaśnia Tomasz Kulpa, prokurator rejonowy w Grójcu.

Tymczasem Jacek K. zaraz po wyjściu z policyjnej izby zatrzymań zadzwonił do redakcji portalu gosc.pl.

– Cały czas grał rolę księdza i kolegę, który z nim rozmawiał, przekonywał, że padł ofiarą pomówienia – mówi „Rz" Wojciech Teister, dziennikarz portalu. Miał prosić o napisanie tekstu, który by go wybielił.

Przypadek Jacka K. nie jest odosobniony. Dwa lata temu mieszkańcy wsi Budziska koło Warszawy przeżyli szok, kiedy dowiedzieli się, że ksiądz, który w wakacje pełnił posługę w ich parafii, jest oszustem.

18-latek pojawił się któregoś dnia na plebanii ubrany w sutannę i zaproponował proboszczowi pomoc. Ten ją przyjął. Parafianie byli zachwyceni młodym księdzem, ale niektórym nie podobały się zakupy, jakie robił w miejscowym sklepie. Ks. Patryk kupował bowiem sporo alkoholu i papierosy. Ktoś zadzwonił po policję i oszustwo się wydało.

Z kolei w ubiegłym roku 35-letni mężczyzna podszywał się pod księdza w Skierniewicach i w ramach wizyty duszpasterskiej odwiedzał mieszkańców. Nie wzbudzał podejrzeń, bo pojawił się dokładnie w tym dniu, w którym rzeczywiście miała być kolęda.

Reklama
Reklama

Całkiem niedawno sąd w Krakowie skazał na półtora roku w zawieszeniu 26-latka, który podszywając się pod księdza, odprawił dwie msze i wygłosił homilię.

Wejście w rolę księdza okazuje się proste. Wystarczy sutanna lub czarna koszula z koloratką.

Niektóre zakłady krawieckie mające podpisane z zakonami lub diecezjami umowy na szycie strojów dla duchownych, sprzedają je wprawdzie tylko po wcześniejszym okazaniu dokumentu poświadczającego bycie księdzem.

– Bez tego nie ma mowy, byśmy sutannę sprzedali – zaręcza Marta Mauer, właścicielka firmy Habitus z Sokółki, która zajmuje się m.in. szyciem szat kapłańskich. – Uważamy, że strój taki mogą kupować tylko duchowni.

Ale już np. w Łodzi z zakupem sutanny nie byłoby problemu. Podobnie w Częstochowie, gdzie żadnemu sprzedawcy w sklepach z dewocjonaliami nie przychodzi do głowy, by zapytać o legitymację kapłańską. – A skąd ja mam wiedzieć, że nie kupuje pan koszuli z koloratką na prezent dla znajomego księdza? – pyta ekspedientka.

Reklama
Reklama

Sutanny bez problemu można kupić także w Internecie. Za jedyne 700 zł w ciągu doby można stać się posiadaczem prałackiej sukni z czerwonymi guzikami oraz specjalnym pasem. O 50 zł tańsza będzie zwykła czarna sutanna. Do tego biret za 55 zł, kilka paczek obrazków do rozdawania dzieciom i gotowe.

– Ale legitymacji kapłańskiej informującej o tym, z której diecezji jest ksiądz i kiedy został wyświęcony, kupić się nie da – przekonuje ks. Przemysław Śliwiński, rzecznik archidiecezji warszawskiej. – To podstawowy dokument, którego ważność przedłuża się co roku po specjalnych rekolekcjach. Jeśli ksiądz chce odprawić mszę w innej diecezji, musi się tam wylegitymować.

Okazuje się jednak, że nie zawsze jest to konieczne. W wielu parafiach, widząc mężczyznę w sutannie, nikt o taki dokument nie pyta. Szczególnie w miejscowościach turystycznych, gdzie rotacja kapłanów przyjeżdżających np. na rekolekcje jest dość duża.

– Sam mocno się zdziwiłem, gdy będąc na czwartym roku w seminarium, poszedłem do kościoła w Zakopanem, a mszę św. odprawiał mój rok wcześniej wyrzucony z uczelni kolega – mówi „Rz" jeden z gdańskich kapłanów.

– Dlatego wciąż apelujemy do wszystkich księży, by nieznajomych zawsze prosić o okazanie dokumentów. A gdy i one wydają się podejrzane, zawsze można zadzwonić do diecezji, z której pochodzi rzekomy kapłan, i upewnić się, czy rzeczywiście nim jest – konkluduje ks. Śliwiński.

Reklama
Reklama

Co z sakramentami udzielonymi przez oszusta?

– Spowiedź jest nieważna. Trzeba ją powtórzyć – wyjaśnia ks. prof. Wojciech Góralski, specjalista prawa kanonicznego. – Ale ceremonii małżeństwa powtarzać nie trzeba. Potwierdzić jego ważność może specjalnym dekretem biskup diecezjalny.

Fałszywi księża przez ponad miesiąc – w grudniu 2013 r. i styczniu tego roku – odprawiali msze, spowiadali i chodzili po kolędzie w parafii Mogielnica na Mazowszu. Zbierali pieniądze na sanktuarium w Doniecku.

Takich przypadków w ostatnich latach było więcej. Oszuści podający się za księży działali m.in. w Krakowie, Zakopanem, Skierniewicach.

Pozostało jeszcze 95% artykułu
Reklama
Policja
Nietykalna sierżant „Doris”. Drugie życie tajnej policjantki
Kościół
Biskup Krzysztof Zadarko: Nie widzę manifestacji muzułmanów. Widzę marsze z hasłami nienawiści
Kościół
Koniec z nieodpłatnym przekazywaniem ziemi Kościołowi? Sejm zajmie się projektem
Kościół
Nuncjatura Apostolska ogłasza ważną decyzję papieża Leona XIV. Dotyczy archidiecezji katowickiej
Kościół
Zmarł arcybiskup Józef Kowalczyk. „Ojciec chrzestny” polskiego Kościoła
Reklama
Reklama