Taką rekompensatę przewiduje konwencja warszawska z 1929 r. o ujednoliceniu niektórych prawideł dotyczących międzynarodowego przewozu lotniczego. To ona normuje odszkodowania za zgubiony lub zniszczony bagaż pasażerów przyjęty do ekspedycji, a także za przesyłki.
Odszkodowanie przewidziane w konwencji otrzymamy także w razie korzystania z usług polskiego przewoźnika. Ogranicza ona odszkodowanie do 250 franków za kilogram, co odpowiada ok. 20 dolarom za kilogram przesyłki i bagażu, bez względu na wartość pakunku. Tylko jeśli w specjalnej deklaracji określimy wartość przesyłki i uiścimy dodatkową opłatę, możemy spodziewać się odszkodowania równego tej wartości.
Jest jeszcze jeden ważny wyjątek od reguły 20 dol. za kilogram utraconego bagażu. Otóż, wmyśl art. 25 konwencji ograniczenia tego się nie stosuje, "jeżeli zostało udowodnione, że szkoda wynikła zdziałania lub zaniechania przewożącego, jego pracowników lub przedstawicieli spowodowanego bądź zamiarem wyrządzenia szkody, bądź przez nierozwagę i ze świadomością, że istnieje prawdopodobieństwo powstania szkody".
Jeśli przewożący sam nie uzna swej winy, pozostaje sąd cywilny. Jednak wykazanie okoliczności, o których mowa w art. 25 konwencji, obciąża właściciela domagającego się pełnego odszkodowania. To naszą rzeczą będzie udowodnienie i przekonanie sądu o naszych racjach. W praktyce może się to okazać niewykonalne.
Takiej sprawy dotyczy wyrok Sądu Najwyższego z 6 października 2004 r. (sygn. ICK168/04). SN zaznaczył, że zgodnie z ogólną regułą umowy międzynarodowe mają pierwszeństwo przed prawem krajowym. Jednak konwencja warszawska nie normuje wszystkich kwestii związanych z odszkodowaniami. W razie wykazania niedbalstwa polegającego na tym, że sprawca miał świadomość możliwości spowodowania szkody, ale uważał, że jakoś to będzie i uda się jej uniknąć, przewoźnik lotniczy musi wypłacić pełne odszkodowanie.