[b]Jedna z firm kilka lat temu podłączyła mi telefon. Musiałam płacić abonament, a także należności za zrealizowane połączenia. Operator domaga się teraz zapłaty ponoć nieuregulowanych kilku rachunków na kwotę prawie 1200 zł. Faktury te są z 2006 r., czyli z początku naszej współpracy. Firma sprzedała te wierzytelności windykatorom, którzy nękają mnie teraz pismami i telefonami. Po jakim czasie takie roszczenia się przedawniają?[/b]
[b][i]Odpowiada Marek Radwański, radca prawny z Poznania:[/i][/b]
Przedawnienie roszczeń o zapłatę za należności za świadczone usługi telekomunikacyjne regulują art. 750 – 751 [link=http://www.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr;jsessionid=2BB35F5A468FDFCE8E4692390213EC7B?id=70928]kodeksu cywilnego[/link]. Wynika z nich, że do umów o świadczenie usług, które nie są uregulowane innymi przepisami niż kodeks cywilny, stosuje się odpowiednio przepisy o zleceniu. Po dwóch latach przedawniają się natomiast roszczenia o wynagrodzenie za spełnione czynności i o zwrot poniesionych wydatków przysługujące tym, którzy stale lub w zakresie działalności przedsiębiorstwa trudnią się czynnościami danego rodzaju.
Do umowy o świadczenie usług telekomunikacyjnych mają odpowiednie zastosowanie przepisy o zleceniu, nie jest ona bowiem dokładnie uregulowana w innych aktach prawnych. Chociaż w przepisach telekomunikacyjnych od wielu lat umowa o świadczenie usług telekomunikacyjnych była przewidziana, to regulowały one jedynie warunki jej zawierania, nie określały natomiast praw i obowiązków stron. To samo dotyczyło aktów wykonawczych do tych ustaw. Od prawie pięciu lat obowiązuje natomiast [link=http://www.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr;jsessionid=41B25AD1556053812B396B1A9C3C1882?id=174502]ustawa – Prawo telekomunikacyjne (DzU z 2004 r. nr 171, poz. 1800 ze zm.)[/link]. Te przepisy też nie regulują umowy o świadczenie usług telekomunikacyjnych w sposób, jakiego wymaga art. 750 k.c.
Podstawowe prawa i obowiązki stron zawarte są nie tyle w ustawie, ile w samej umowie, dlatego obowiązuje dwuletni termin przedawnienia dochodzenia roszczeń, a nie termin trzech lat. Stanowisko takie potwierdza [b]wyrok Sądu Najwyższego z 17 listopada 1999 r. (sygn. III CKN 450/98)[/b].