W ubiegłym roku klienci banków wysłali do Komisji Nadzoru Finansowego 3710 skarg, czyli o 1612 więcej niż w 2008 r. – To efekt większej świadomości klientów dotyczącej funkcjonowania rynku finansowego, a takie istnienia instytucji nadzorczych – mówi „Rz” Iwona Torzewska, naczelnik Wydziału Skarg w Departamencie Ochrony Klienta w KNF. – Ale swoje znaczenie miały też problemy wywołane przez kryzys – dodaje.
Dlatego najwięcej skarg było związanych z pożyczkami i kredytami. Pochodziły one najczęściej od osób, które są zadłużone w kilku lub kilkunastu bankach. – Proszą nas o pomoc, o wpłynięcie na banki, żeby udzieliły im kredytu konsolidacyjnego. Wymieniają banki, które ich zdaniem prowadziły zbyt liberalną politykę kredytową – podkreśla Torzewska.
Wojciech Kwaśniak, były główny inspektor nadzoru bankowego, wskazuje, że jeśli kredytobiorcy mają kłopoty, to często zrzucają winę właśnie na bankowców. – Uważają, że skoro oni są profesjonalistami, to powinni wiedzieć, że w gospodarce są cykle koniunkturalne i którzy klienci mogą mieć kłopoty ze spłatą długu – mówi Kwaśniak. – Ich zdaniem zawsze winni są profesjonaliści.
Ale w indywidualnych przypadkach KNF niewiele może zrobić. Nadzór zwraca natomiast uwagę na banki, które zdecydowały się udzielić pożyczki osobie spłacającej kilka kredytów. Sprawdza, jak do tego doszło i jak wygląda w tych bankach badanie zdolności kredytowej. KNF przygotowuje również rekomendację dla banków, która ma określić sposób oceny zdolności kredytowej i wskazać, jaką maksymalnie część dochodu kredytobiorca będzie mógł przeznaczyć na spłatę rat.
Same banki w związku z rosnącą wartością niespłacanych kredytów zwracają szczególną uwagę na ściąganie należności. Niektóre z nich, np. Getin, budują kilkusetosobowe działy windykacji. A klienci skarżą się do KNF także na metody windykacji. – W wielu przypadkach bankowcy posuwają się za daleko – twierdzi Torzewska. – Dzwonią do klientów przed godz. 6 rano czy po godz. 22, szukają ich w pracy – dodaje.