Chodzi o powtórne zawiadomienia o przesyłce. Praktyka wygląda mniej więcej tak: adresata nie było w domu – znajduje w skrzynce awizo, że ma do odbioru z poczty list polecony. Nie odebrał go, więc wkrótce znajduje w skrzynce powtórne wezwanie.
Jest jednak zdziwiony, bo od wyjęcia pierwszego awiza ze skrzynki przez cały czas któryś z domowników przebywał w mieszkaniu. Rad nierad idzie na pocztę, obawiając się, że to może jakaś urzędowa przesyłka. Nie chce, aby brak odbioru korespondencji spowodował jakieś szkody (przepisy określają bowiem dokładnie skutki prawne nieodebrania przesyłek urzędowych lub sądowych).
Kiedy pyta na poczcie, dlaczego listonosz nie doręczył ponownie przesyłki, skoro było to możliwe, bo w domu ciągle ktoś przebywał, dowiaduje się, że ten wcale nie musiał iść do mieszkania. [b]Wystarczyło, że włożył awizo z powtórnym wezwaniem od razu do skrzynki. Nawet nie próbował iść na górę, bo… i tak nie miał przy sobie przesyłki[/b].
– [b]Mamy bardzo dużo takich skarg. Kłopot polega na tym, że ta praktyka jest trudna do udowodnienia[/b] – mówi Jacek Strzałkowski, rzecznik Urzędu Komunikacji Elektronicznej.
Dlaczego więc doręczyciel pisze, że nikogo w mieszkaniu nie zastał, skoro nawet do niego nie zapukał? [b]Listonoszy zmuszają do kłamstwa druki, które stosuje Poczta Polska. Idąc z powtórnym zawiadomieniem i wrzucając je do skrzynki, stosują ten sam formularz, co w wypadku pierwszego awiza, kiedy jeszcze chodzą z przesyłkami[/b]. Piszą więc: „Uprzejmie informujemy, że nasz listonosz w dniu np. 22 stycznia o godzinie 13.30 nie zastał osoby upoważnionej do odebrania przesyłki listowej poleconej”. I tu właśnie doręczyciele mijają się z prawdą.