Teraz Donieck

Przygotowania do powtórki krymskiego scenariusza na wschodzie Ukrainy.

Aktualizacja: 15.03.2014 06:56 Publikacja: 14.03.2014 21:17

– Rosja potwierdza swą odpowiedzialność za życie rodaków oraz współobywateli i rezerwuje sobie prawo wzięcia ich pod ochronę – czytamy w wydanym dziś specjalnym oświadczeniu rosyjskiego MSZ. Nawiązuje ono do wydarzeń z czwartku wieczorem w Doniecku, w których w wyniku starć zginął co najmniej jeden człowiek (według niepotwierdzonych danych – trzech). Zdaniem Moskwy nie ma wątpliwości, że krwawe zajścia sprowokowali „przyjezdni z innych regionów kraju".

– Jedna z ofiar śmiertelnych to Ukrainiec z lokalnej organizacji Swobody – mówi „Rz" Aleksander Klużew z donieckiego oddziału Komitetu Wyborców Ukrainy, ogólnokrajowej organizacji społecznej. Z doniesień medialnych wynika, że w starciach uczestniczyli po stronie prorosyjskiej tzw. tituszki, czyli chuligani, a po stronie proukraińskiej nie zabrakło zwolenników radykalnego Prawego Sektora.

Zamieszki rozpoczęły się pod koniec demonstracji zorganizowanej pod hasłem „Za jedną Ukrainę".

Majdan na opak

– To zaledwie rozgrzewka przed spodziewanymi wydarzeniami w sobotę i niedzielę – mówi Klużew. Na forach internetowych kipi od przygotowań do wieców i demonstracji nie tylko w Doniecku, ale także w innych miastach wschodniej Ukrainy. Są też plany zajmowania budynków administracyjnych innych instytucji. Klużew jest przekonany, że za całą akcją stoją nie tylko zwolennicy Rosji w Donbasie, ale i instruktorzy z Rosji. Zresztą jedni z jej organizatorów z Narodowego Pospolitego Ruszenia Donbasu podają swój numer konta w Rostowie nad Donem. Eskalacja napięcia zbiec się ma z niedzielnym referendum na Krymie.

– To, co się dzieje w Doniecku, jest zwykłym powstaniem ludowym przeciwko juncie sprawującej władzę w Kijowie – przekonuje „Rz" Siergiej Markow, były doradca prezydenta Putina. Jest przekonany, że powstania takie wybuchną w Charkowie, Odessie oraz Ługańsku. Jego zdaniem rosyjskojęzyczni mieszkańcy wschodniej i południowej Ukrainy znajdują się w bezpośrednim niebezpieczeństwie i Rosja nie ma prawa pozostawić ich samym sobie.

– Scenariusz krymski jest nie do powtórzenia w innych częściach Ukrainy, gdyż nie ma tam zaplecza w postaci rosyjskich baz wojskowych. Pozostaje jedynie użycie armii. Jeżeli dojdzie do wojny, będzie ona krótka, gdyż działania toczyć się będą na obszarze zamieszkanym przez etnicznych Rosjan – twierdzi Markow.

Ale nie wszyscy członkowie rosyjskojęzycznej wspólnoty etnicznej opowiadają się za Rosją.

Z ostatnich badań kijowskiego think tanku Centrum Razumkowa wynika, że 41 proc. mieszkańców Krymu jest za jego przyłączeniem do Rosji. Jako że ponad 60 proc. mieszkańców to etniczni Rosjanie, można wyciągnąć wniosek, że co najmniej jedna czwarta z nich nie chce być obywatelami Federacji Rosyjskiej. W Donbasie jest podobnie.

Ukraińskie media piszą o koncentracji wzdłuż granicy z Ukrainą dziesiątków tysięcy żołnierzy.

Czekanie na Krym

– Skuteczna obrona Ukrainy nie wchodzi w grę przy ogromnej przewadze sił rosyjskich – mówi „Rz" Władimir Sidenko, szef kijowskiego think tanku Centrum Razumkowa. Nie pomogą tworzone naprędce oddziały Gwardii Narodowej, które docelowo liczyć mają 60 tys. żołnierzy. Gwardia ma wspierać wojsko i siły milicyjne także w ochronie granic państwowych. Zapowiadający wcześniej utworzenie takiej formacji Ołeksandr Turczynow nie krył, że decyzja ta ma związek z zajęciem Krymu przez Rosję.

Nie wiadomo, na ile wiarygodny jest scenariusz wojenny. Szef rosyjskiego MSZ zapewnił, że Rosja nie ma żadnych planów wkroczenia na teren Ukrainy. Trudno byłoby spodziewać się innej deklaracji.

Na razie trwa oczekiwanie nie tyle wyników niedzielnego referendum na Krymie, ile tego, co będzie później.

Jak zapewnia prezydent Władimir Putin, Rosja uszanuje wolę mieszkańców Krymu wyrażoną w referendum. Oznacza to aneksję półwyspu, jeżeli większość opowie się za przyłączeniem do Rosji.

Duma Państwowa przygotowała już grunt wcześniejszymi uchwałami. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby przyjąć uchwałę o przyłączeniu Krymu do Federacji Rosyjskiej, co z pewnością zaakceptuje prezydent.

– Rosja potwierdza swą odpowiedzialność za życie rodaków oraz współobywateli i rezerwuje sobie prawo wzięcia ich pod ochronę – czytamy w wydanym dziś specjalnym oświadczeniu rosyjskiego MSZ. Nawiązuje ono do wydarzeń z czwartku wieczorem w Doniecku, w których w wyniku starć zginął co najmniej jeden człowiek (według niepotwierdzonych danych – trzech). Zdaniem Moskwy nie ma wątpliwości, że krwawe zajścia sprowokowali „przyjezdni z innych regionów kraju".

– Jedna z ofiar śmiertelnych to Ukrainiec z lokalnej organizacji Swobody – mówi „Rz" Aleksander Klużew z donieckiego oddziału Komitetu Wyborców Ukrainy, ogólnokrajowej organizacji społecznej. Z doniesień medialnych wynika, że w starciach uczestniczyli po stronie prorosyjskiej tzw. tituszki, czyli chuligani, a po stronie proukraińskiej nie zabrakło zwolenników radykalnego Prawego Sektora.

Pozostało 80% artykułu
Konflikty zbrojne
Niezidentyfikowane drony nad bazą Ramstein i koncernem Rheinmetall. Niemieckie służby postawione na nogi
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Konflikty zbrojne
Zawieszenie broni na Ukrainie? Jasne stanowisko Rosji
Konflikty zbrojne
Izrael zbombardował budynek poczty, w którym chronili się palestyńscy uchodźcy
Konflikty zbrojne
Trump nie popiera członkostwa Ukrainy w NATO. Ale chce, aby była silna i dobrze uzbrojona
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Konflikty zbrojne
Kanclerz Niemiec chce rozmawiać z Putinem. Ale nie ma złudzeń