Zwolennicy przyłączenia Krymu do Rosji wygrali referendum. Do urn nie poszli Tatarzy.
Z pierwszych ocen Rady Najwyższej Republiki Autonomicznej Krymu wynika, że 95,5 proc. uczestników referendum opowiedziało się za przyłączeniem półwyspu do Federacji Rosyjskiej. Przeciwnego zdania miało być zaledwie 3,5 proc. głosujących. 99 proc. Tatarów krymskich nie brało udziału w głosowaniu.
Krym jest najprawdopodobniej na długie lata, jeżeli nie na zawsze, stracony dla Ukrainy. Nikt nie wątpił, jaki będzie wynik referendum, nielegalnego z punktu widzenia ukraińskiej konstytucji.
Odbywało się niemal pod lufami rosyjskiej armii. Żołnierze nawet zajęli w sobotę na krótko fragment terytorium Ukrainy poza Krymem – na Mierzei Arbackiej. – Nasza armia istnieje i jest gotowa do obrony Ukrainy – zapewniał p.o. prezydenta Ałeksandr Turczynow.
Gdy na półwyspie trwało referendum, w wielu miastach wschodniej Ukrainy odbywały się prorosyjskie demonstracje. Domagano się nie tylko ustąpienia władz w Kijowie, ale także przeprowadzenia we wschodnich regionach referendów dotyczących zmiany konstytucji i przekształcenia Ukrainy w państwo federalne. – Federalizm prowadzi nie tylko do niezależności finansowej, ale – co ważniejsze – do zapewnienia obecnym, najczęściej prorosyjskim, elitom władzy we wschodnich regionach kraju – tłumaczy „Rz" Władimir Sidenko, szef kijowskiego Centrum Razumkowa. Moskwa miałaby możliwość oddziaływania na najbardziej uprzemysłowiony region kraju.