Gdzie są ciała
W Kijowie zapanowała widoczna konsternacja. W środę po południu prezydent Wołodymyr Zełenski zwołał naradę dowódców wojskowych, po czym wystąpił z propozycją przeprowadzenia międzynarodowego śledztwa. – Jeśli on ma na myśli międzynarodowe dochodzenie w sprawie przestępczych działań kijowskiego reżimu, to tak, oczywiście jest potrzebne – odpowiedział mu rzecznik Kremla, w rzeczy samej odrzucając propozycję.
Większość polityków, ekspertów, dziennikarzy zaczęła wtedy podejrzewać, że coś jest z kolei nie tak z rosyjską wersją wydarzeń.
– Nie mogę potwierdzić, że (w samolocie) rzeczywiście byli jeńcy. (…) Jeśliby Rosjanie mieli jakieś materiały foto albo wideo i mogli pokazać, że tam byli nasi, już by to zrobili. (…) Nie widzę żadnych oznak, że w samolocie była większa liczba ludzi – czy to obywateli Ukrainy, czy obywateli innych krajów – powiedział ukraiński ombudsman Dmytro Łubiniec.
Według rosyjskich wojskowych w samolocie leciało podobno 65 jeńców, sześciu członków załogi i trzech strażników. Główna propagandystka Kremla Margarita Simonian opublikowała listę nazwisk jeńców, ale od razu znaleziono na niej ludzi, którzy wrócili do Ukrainy we wcześniejszych wymianach. A na dostępnych zdjęciach i nagraniach (publikowanych wyłącznie przez rosyjskie media propagandowe – nikogo innego nie dopuszczono na miejsce katastrofy) na zaśnieżonych polach koło Jabłonowa widać jedynie dwa ciała.
Jednocześnie na podkładzie było dziwnie mało strażników. „No i mamy tu pierwsze kłamstwo na temat iła. (…) Gdy mnie wieźli samolotem z Briańska do Biełgorodu, to na 50 jeńców było gdzieś tak ze 20 ryjów z ich policji wojskowej” – napisał w jednej z sieci społecznościowych były ukraiński żołnierz Maksym Kolesnikow, który w zeszłym roku wrócił z rosyjskiej niewoli.