W Rosji trwa polowanie na poborowych

Putin zwiększa liczebność armii, a werbownicy łapią przyszłych żołnierzy na ulicach miast

Publikacja: 05.12.2023 03:00

„My jesteśmy z nim, a ty?” – proputinowska pikieta przed siedzibą parlamentu. Aktywiści wspierający

„My jesteśmy z nim, a ty?” – proputinowska pikieta przed siedzibą parlamentu. Aktywiści wspierający władzę mają gwarancję, że nie pójdą do wojska

Foto: AFP

Drugi raz w ciągu dwóch lat prezydent podpisał dekret zwiększający liczbę żołnierzy, tym razem o 15 proc. Jednocześnie jedną trzecią przyszłorocznego budżetu przeznaczył na wydatki wojskowe.

Poprzednio takie budżety Moskwa przyjmowała w schyłkowym okresie ZSRR. – Według danych z archiwum byłego premiera Jegora Gajdara w 1990 roku 29,4 proc. wydatków państwowych przeznaczono na „cele wojskowe” – przypomina ukraiński polityk Anton Heraszczenko.

Czytaj więcej

Putin zwiększa liczebność armii. "Odpowiedź na agresywne działania NATO"

Teraz jeszcze Putin polecił zwiększyć armię o 170 tys. żołnierzy. Poprzednio powiększał ją w sierpniu 2022 roku – miesiąc później ogłosił „częściową mobilizację” 300 tysięcy ludzi na wojnę z Ukrainą.

Wojskowa arytmetyka

Obecnie eksperci zastanawiają się, co oznacza kolejne rozbudowanie armii. Amerykański Institute for the Study of War uważa, że to po prostu zalegalizowanie obecnej jej wielkości. W zeszłym tygodniu były prezydent i premier Dmitrij Miedwiediew ogłosił, że od początku obecnego roku do armii zgłosiło się 450 tys. osób. Nikt mu nie uwierzył, ale niektórzy eksperci sądzą, że rzeczywiście armia mogła otrzymać tylu nowych ludzi, jednak pomimo strat na froncie konieczne stało się jej formalne powiększenie.

„Zdaje się, że według wewnętrznych raportów dla Kremla zwerbowano nie 450 tys., a powiedzmy 250 tys. W ten sposób w kremlowskich papierkach wszystko by się zgadzało” – sądzi Jan Matwiejew z BBC, sumując dwukrotne zwiększenie liczebności armii i odejmując straty.

Czytaj więcej

Rosjanki wychodzą na ulice. Pierwsze protesty rodzin żołnierzy walczących na Ukrainie

Ale jednocześnie deputowani Dumy i byli wojskowi zgłosili projekt wydłużenia służby wojskowej z roku do dwóch. – Nikt nie zgłosi sprzeciwu, bo to pozwoli odeprzeć agresję Zachodu – z góry zapowiedział jeden z nich Wiktor Sobolew. Przyjęcie projektu automatycznie zwiększy liczebność armii.

Resort obrony z kolei postanowił zmienić „wymagania zdrowotne wobec poborowych” na pewno nie w kierunku ich zaostrzenia. Nie wiadomo jednak, ilu żołnierzy da armii takie obniżanie poprzeczki.

Łapanie ochotników

Mimo zakłamywania statystyki i ciągłego zwiększania zapotrzebowania, w drugim roku wojny władze robią wszystko, by nie brakowało ludzi do służby w armii.

Czytaj więcej

Władimir Putin stworzył własny "Smiersz". Wraca formacja z czasów Stalina

W miastach trwają obławy na mężczyzn w wieku poborowym, najbardziej widoczne w Moskwie. „Ludzi zabierają nawet z wynajmowanych mieszkań czy miejsc nauki. Jeśli komisja wojskowa nie jest w ich rejonie zamieszkania, zmieniają złapanemu adres” – informuje jedna z organizacji obrony praw poborowych. Mężczyzn w wieku poborowym namierzają również poprzez systemy miejskiego monitoringu, szczególnie w metrze.

Naprawdę duże obławy policja przeprowadza na muzułmanów. Otaczano już podmoskiewskie meczety i wywożono stamtąd wprost do komisji wojskowych, prowadzono masowe rewizje w składach hurtowych przedsiębiorstw (np. internetowego sklepu Wildberries pod Moskwą), gdzie pracują imigranci z Azji Środkowej. Jeśli robotnicy mieli rosyjskie obywatelstwo, zabierano ich do wojska.

Równolegle prowadzony jest werbunek w więzieniach, gdzie za półroczną służbę na froncie obiecują amnestię.

Jednocześnie rosyjskie władze okupacyjne zwiększyły presję na „paszportyzację okupowanych terytoriów”, czyli przyjmowania rosyjskiego obywatelstwa przez Ukraińców.

„Ten dekret (o zwiększeniu liczebności armii – red.) oznacza dla nas ogromny nacisk na zgłaszanie się do okupacyjnej armii tych, którzy dostali te paszporty. Wszystkim obiecują w wojsku góry złota” – informuje Iwan Fiedorow, ukraiński mer okupowanego Melitopola.

Na okupowanych terenach Ukrainy wezwania do wojska zaczynają otrzymywać też pracownicy budżetówki. Partyzanci informują, że na kilku posterunkach rosyjskiej policji na zapleczu frontu na Chersońszczyźnie służący tam miejscowi kolaboranci dostali wezwania do wojska, co wywołało panikę w innych komendach.

– Jeśli weźmiemy średnią rosyjskich strat, nie jest trudno wyliczyć, że (…) co najmniej 400 tys. ludzi zostanie zmobilizowanych w przyszłym roku. I nie ma znaczenia, czy będą ich formalnie mobilizować czy nieformalnie łapać na ulicach – podsumowuje Heraszczenko.

Drugi raz w ciągu dwóch lat prezydent podpisał dekret zwiększający liczbę żołnierzy, tym razem o 15 proc. Jednocześnie jedną trzecią przyszłorocznego budżetu przeznaczył na wydatki wojskowe.

Poprzednio takie budżety Moskwa przyjmowała w schyłkowym okresie ZSRR. – Według danych z archiwum byłego premiera Jegora Gajdara w 1990 roku 29,4 proc. wydatków państwowych przeznaczono na „cele wojskowe” – przypomina ukraiński polityk Anton Heraszczenko.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Konflikty zbrojne
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 884
Konflikty zbrojne
Rosjanie stawiają na tanie drony. Szukają ukraińskiej obrony powietrznej
Konflikty zbrojne
Wyjaśniły się doniesienia o nocnych eksplozjach na Krymie. Ukraiński sztab wydał komunikat
Konflikty zbrojne
Kamala Harris ma pomysł na zakończenie konfliktu w Strefie Gazy. "Nadszedł czas"
Materiał Promocyjny
Mity i fakty – Samochody elektryczne nie są ekologiczne
Konflikty zbrojne
Przeciwnika dyktatora chcieli zabić w Polsce. Jak działają służby Łukaszenki i Putina?