Największą tragedią w czasie chaotycznej ewakuacji sił amerykańskich z Kabulu był samobójczy atak w pobliżu jednej z bram prowadzących na lotnisko. Zginęło 170 Afgańczyków oraz 13 amerykańskich marines. Ustalono już dawno, że zamachowcem był bojownik Państwa Islamskiego Prowincji Chorasan, czyli afgańskiej filii ISIS znanej jako IS-K.
Zabity niedawno jeden z liderów IS-K miał być odpowiedzialny za przygotowanie tej operacji. Talibowie nie podali jednak ani jego nazwiska, ani też okoliczności jego śmierci. Nie czynią tego także Amerykanie, którzy zweryfikować mieli informacje talibów. Mało jednak prawdopodobne, aby chodziło o przywódcę IS-K Sanaullaha Ghafariego, za którego Amerykanie wyznaczyli nagrodę 10 mln dolarów po zamachu pod bramą kabulskiego lotniska.
Rządzący Afganistanem talibowie zapewniają, że zwalczają zawzięcie IS-K będące zagrożeniem dla ich władzy w kraju. Jak twierdzi rzecznik rządu talibów, od momentu przejęcia władzy w sierpniu 2021 r. siły bezpieczeństwa aresztowały oraz wyeliminowały fizycznie 1700 dżihadystów.
Czytaj więcej
Talibowie zabili terrorystę z Państwa Islamskiego Prowincji Charasan (ISIS-K), który miał zorganizować zamach samobójczy na lotnisko w Kabulu. W zamachu zginęło 13 amerykańskich żołnierzy i wielu cywilów.
Liczb tych nie sposób zweryfikować. Zdaniem amerykańskich ekspertów pod hasłem walki z dżihadystami talibowie eliminują także swych przeciwników politycznych. Gen. Michael Kurilla, szef Centralnego Dowództwa Stanów Zjednoczonych (CENTCOM), oceniał w połowie marca, że IS-K w ciągu sześciu miesięcy może osiągnąć zdolność do atakowania celów w Europie i Azji. Nie miał wątpliwości, że takie próby podejmie. Może też w USA.