Informacja o ataku pojawia się dzień po tym, gdy resort obrony Rosji potwierdził, że ukraińskie drony zaatakowały dwie bazy rosyjskich sił powietrznych, w Riazaniu i Saratowie, znajdujące się setki kilometrów od granic Ukrainy. W wyniku ataków zginęło trzech rosyjskich żołnierzy, rannych zostało czterech kolejnych, uszkodzone zostały również, przez spadające szczątki zestrzelonych dronów, dwa rosyjskie samoloty bojowe.
Ukraina nie przyznała się oficjalnie do ataków. Jednak doradca szefa kancelarii prezydenta Ukrainy, Mychajło Podolak pisał w poniedziałek na Twitterze, że "jeśli ktoś wysyła jakieś obiekty w przestrzeń powietrzną innego państwa" musi liczyć się z tym, że "niezidentyfikowane obiekty latające" pojawią się w miejscu, z których obiekty takie są wysyłane.
Na zaatakowanych w poniedziałek lotniskach bazują rosyjskie bombowce strategiczne wykorzystywane do ataków na cele na Ukrainie.
"New York Times", cytując przedstawiciela ukraińskich władz podaje, że drony, które zaatakowały dwa rosyjskie lotniska, wystartowały z terytorium Ukrainy. Co najmniej jedno z uderzeń miało zostać przeprowadzone z pomocą sił specjalnych działających w pobliżu jednego z zaatakowanych lotnisk.