Czytaj więcej
9 sierpnia, na lotnisku wojskowym Saki, w Nowofedoriwce na okupowanym Krymie, doszło do serii eksplozji. Rosyjski resort obrony podaje, że eksplozje były wynikiem detonacji amunicji lotniczej będącej następstwem niedbałości. Pojawiają się jednak nieoficjalne informacje, że za eksplozjami mogą stać Ukraińcy, którzy oficjalnie temu zaprzeczają.
– To jest mocny cios przede wszystkim w psychikę Putina, ale i w jego społeczny wizerunek supersilnego, pewnego i mądrego przywódcy. (…) A Ukraina dopiero zaczyna wykrywać politycznie bolesne punkty Kremla – uważa kijowski socjolog Wiktor Nebożenko.
Czytaj więcej
Ukraińskie siły stały za eksplozjami, do których w ostatnim czasie doszło na Krymie - podało CNN, powołując się na wewnętrzny raport ukraińskiego rządu.
Najpierw 9 sierpnia wyleciało w powietrze lotnisko lotnictwa rosyjskiej Floty Czarnomorskiej w Sakach koło Eupatorii. We wtorek seria eksplozji wstrząsnęła okolicami miejscowości Dżankoj na północy półwyspu: wyleciał w powietrze magazyn amunicji, eksplodowała stacja transformatorowa, a w końcu okazało się, że została uszkodzona pobliska linia kolejowa. Wieczorem wybuchy wstrząsnęły kolejnym lotniskiem Floty Czarnomorskiej, tym razem w Gwardiejsku, 10 km na północ od Symferopola.
„Już po Nowofediriwce (ataku w Sakach – red.) uprzedzano was: nie zostawajcie, jak najszybciej wyjeżdżajcie. A wy musieliście czekać na Dżankoj” – napisał do Rosjan na Facebooku przewodniczący Medżlisu Tatarów Krymskich Refat Czubarow.