W związku z przypadającą dziś rocznicą interwencji Gruzji w Osetii Południowej, która zaowocowała wojną Gruzji z Rosją przypominamy tekst na temat powstałego rok po wojnie raportu dotyczącego tych wydarzeń.
Liczący około 900 stron dokument przedstawiła grupa niezależnych ekspertów pod kierunkiem dyplomatki szwajcarskiej Heidi Tagliavini. Ona sama stwierdziła jednoznacznie, że to „Gruzja wywołała wojnę, atakując Cchinwali”. Ale w całym raporcie odpowiedzialność jest rozłożona na oba państwa. Bo, jak stwierdza raport, ostrzał w nocy z 7 na 8 sierpnia był tylko kulminacją serii prowokacji i incydentów. Raport pozytywnie przyjęły obie strony, każda interpretując go na swój sposób.
Zadowoleni Rosjanie
Rosjanie nie kryli zadowolenia. Przedstawiciel Rosji przy UE Władimir Czyżow uznał go za obiektywny.
– Stwierdza, że konflikt rozpoczął się od agresji Gruzji na Osetię Południową – powiedział dyplomata podczas konferencji w Brukseli. Jego zdaniem „daje on jednoznaczną odpowiedź” na pytanie, kto rozpoczął wojnę i kto jest za nią odpowiedzialny. W podobnym duchu komentowały sprawę rosyjskie media.
Wieczorem pojawił się jednak komentarz rosyjskiego MSZ, które dostrzegło w raporcie wiele dwuznaczości. „W szczególności chodzi o fragment o rzekomo nieproporcjonalnym użyciu siły przez Rosję. Jednocześnie w samym raporcie znajdują się argumenty, które dowodzą dwuznaczności tych rozważań” – czytamy w oświadczeniu. Cytując jednego z ekspertów komisji pani Tagliavini, MSZ zwraca uwagę, że Rosja może uzasadnić swoją operację przeciw Gruzji prawem do samoobrony i prawem do wspólnej samoobrony z Osetią Południową.