Można to było prześledzić szczególnie łatwo, bo na przykładzie aż dwóch brawurowo przeprowadzonych przełożeń, czyli odwleczeń.
Pierwszym było przełożenie posiedzenia rządu, na którym minister zdrowia Ewa Kopacz miała przedstawić pakiet projektów ustaw dotyczących reformy systemu ochrony zdrowia. Gabinet miał się zebrać w tej sprawie o godzinie 10 - co jeszcze o 9.44 zapowiadała PAP - ale się nie zebrał. O 10.11 PAP podała, że według Centrum Informacyjnego Rządu posiedzenie się nie odbędzie. Z kolei o 11.34 agencja poinformowała, iż "według wiedzy" posła Zbigniewa Chlebowskiego, szefa Klubu Parlamentarnego PO, posiedzenie rządu się jednak odbędzie, tyle że o 12.30.
Posiedzenia wszakże nie było, ministrowie zebrali się tylko (ale za to już o godzinie 10) na "spotkaniu nieformalnym", a ustawy dotyczące służby zdrowia ma złożyć za tydzień do laski marszałkowskiej nie rząd, lecz kluby parlamentarne PO i PSL. Zapowiadając to pierwsze odwleczenie, Zbigniew Chlebowski zapowiedział też drugie: o dwa tygodnie - startu sejmowych prac nad przygotowanym przez PO projektem zmian w ustawie medialnej.
Politycy Platformy Obywatelskiej przekładają wszelako nie tylko terminy posiedzeń rządu, nie tylko terminy składania w Sejmie projektów ustaw i terminy rozpoczynania prac nad nimi, ale również terminy podejmowania decyzji. Do tej pory zdążyli odwlec podjęcie decyzji między innymi w sprawie wprowadzenia w Polsce podatku liniowego, w sprawie refundowania zabiegów in vitro, w sprawie wprowadzenia w naszym kraju bonów oświatowych, w sprawie reformy KRUS, w sprawie rozstrzygnięcia przyszłości szefa CBA Mariusza Kamińskiego oraz - szerzej - usytuowania Centralnego Biura Antykorupcyjnego w strukturach władz państwa itd., itp. A przecież minęło dopiero kilka tygodni prac nowego gabinetu, na pewno więc politycy PO nie powiedzieli jeszcze w tej mierze ostatniego słowa.
Dlatego Platforma Obywatelska już teraz może z czystym sumieniem przymierzać się do zmiany nazwy. Na przykład na Platforma Odwlekaczy.