To prawda, że skazana na klęskę i bezsensowna byłaby próba likwidacji korporacji, ale ograniczenie ich władzy i wpływu w Polsce jest niezbędne.
Tymczasem we wtorkowym numerze "Rzeczpospolitej" profesor Piotr Winczorek wziął w obronę korporacje, fundament III RP tak niecnie podkopywany przez jej wrogów. Istnienie korporacji jest nie tylko nieuniknione, ale wręcz błogosławione – pisze profesor. Dostrzega wprawdzie pewne problemy, jakie rodzić może obrona korporacyjnego interesu, ale uznaje, że w Polsce nie mamy z tym do czynienia.
Postawa profesora konstytucjonalisty rodzi rozterkę, jaką zwykle odczuwamy na widok człowieka o nieskończonej dobroci uniemożliwiającej mu dostrzeganie zła świata. Z jednej strony budujące to; z drugiej irytujące. Jeśli – powiedzmy oględnie – naiwność owa nie pozwala postrzegać negatywnych zjawisk w swoim najbliższym (korporacyjnym) otoczeniu, to trudno uznać ją za zaletę.
Trybunał Konstytucyjny złożony z prawników zakwestionował ustawę rozszerzającą dostęp do zawodów radcy i adwokata. Reprezentujący korporację minister Ćwiąkalski odmówił nad nią dalszej pracy. Będziemy więc w Polsce nadal chronić zamkniętą kastę prawników. Konkurencja nie naruszy ich korporacyjnych interesów. W Polsce mamy proporcjonalnie dużo mniej adwokatów niż we wszystkich rozwiniętych krajach, a cena ich usług jest niesłychanie wysoka.
Jakość polskiego wymiaru sprawiedliwości, jaka jest, każdy widzi. Prawnicy są jednak z siebie zadowoleni. Trudno im się dziwić: prawo w Polsce jest ich własnością. Ale profesor prawa Piotr Winczorek uważa, że korporacje w Polsce są świadome, iż jeśli za bardzo kierują się własnym interesem, to podkopują swój prestiż społeczny. Wszystko jest więc OK.