[b][link=http://blog.rp.pl/wildstein/2009/05/19/premier-puszcza-oczko/]skomentuj na blogu[/link][/b]
Wydaje się jednak, że nie zwróciliśmy wystarczającej uwagi na rzecz tylko z pozoru błahą. Chodzi o wypowiedź Donalda Tuska. Otóż, tuż przed referendum, z jak zwykle rozbrajającym uśmiechem premier oświadczył (co wielokrotnie pokazywały telewizje), że jak on głosował, to wiadomo, ale że to sopocianie dokonają wyboru, a jego poglądu nie podziela nawet jego rodzina.
Cóż za retoryczny majstersztyk! Premier nie musi przypominać mieszkańcom Sopotu, że to oni decydują, gdyż referendum jest tego właśnie wyrazem. Dlatego mówiąc to, demonstruje, iż jego zdanie to wyłącznie indywidualna opinia, zwłaszcza że nie potrafi do niej przekonać nawet własnej rodziny. W rzeczywistości deklaruje więc: moim obowiązkiem jest dogmatyczna srogość, ale tak naprawdę doskonale was rozumiem, że popieracie Karnowskiego, i pewnie w innej sytuacji ja sam...
Daleko odbiegliśmy od (nieodległego w czasie) momentu, kiedy Donald Tusk z kamiennym wyrazem twarzy ogłaszał, że ktoś, na kim ciążą tak poważne zarzuty jak na Karnowskim, powinien złożyć funkcję do czasu wyjaśnienia sprawy. Cóż się stało, że Katon Tusk zmienił się w brata łatę?
Jeszcze senator Tomasz Misiak został ukarany za majstrowanie w ustawie, którą jego firma była żywotnie zainteresowana, ale już wszystkie machloje człowieka ze świńskim ryjem i gumowym penisem pozostają niezauważone.