"Zapewnić Ameryce bezpieczeństwo" – rządzący politycy po 11 września powtarzali to hasło jak mantrę i wszelkie działania podporządkowywali temu celowi. Udało im się. Od 2001 roku mieszkańcy USA nie słyszeli o tysiącach zabitych i nie musieli oglądać ludzi skaczących z płonących wież ani zrozpaczonych twarzy ich bliskich. Amerykanie poczuli się bezpieczniej, dlatego politycy znów chętnie mówią o prawach człowieka.
Oczywiście, nie można w nieskończoność przetrzymywać ludzi bez procesu, choćby byli oskarżeni o najgorsze zbrodnie. Dobrze więc, że Barack Obama – którego ekipa zmieniła do tej pory jedynie nazwę wojny z terrorem na zagraniczną operację kryzysową – postanowił poważnie zająć się problemem Guantanamo. Więzienia określanego przez radykalnych aktywistów broniących praw człowieka mianem amerykańskiego gułagu i wykorzystywanego przez przeciwników USA do pokazywania, że Ameryka nie ma już prawa zwracać komukolwiek uwagi na łamanie praw człowieka. Więzienia, które stało się negatywnym symbolem, z pewnością nieprzysparzającego przyjaciół Stanom Zjednoczonym.
Barack Obama, sprzątając pozostawiony przez poprzednią ekipę bałagan, musiał zdawać sobie sprawę z tego, że nawet za rządów George'a W. Busha agenci CIA nie porywali Bogu ducha winnych ludzi. Potwierdził to choćby ujawniony wczoraj przez "New York Times" raport Pentagonu, pokazujący, że co siódmy z 534 więźniów uwolnionych z Guantanamo wrócił do działalności terrorystycznej.
Obama stanął więc przed trudnym wyborem: prawo czy bezpieczeństwo. Na razie stanął okrakiem. Najgroźniejsi talibowie wciąż nie staną przed sądem i nie zostaną zwolnieni. W przypadku mniej groźnych podejrzanych zdecydował się na powrót do tradycyjnych amerykańskich wartości. Uczciwy proces musi podobać się rzeszom obrońców praw człowieka. Musi się też podobać terrorystom, którzy w jaskiniach na pograniczu afgańsko-pakistańskim oprócz nauki detonowania bomb uczą się już zapewne Konstytucji USA i paragrafów gwarantujących im ich niezbywalne prawa.
Skomentuj na [link=http://blog.rp.pl/przybylski/2009/05/21/terrorysci-musza-kochac-prawa-czlowieka/]blog.rp.pl/przybylski[/link]