Droga Monisiu. Złość piękności szkodzi. Udawaj choćby, że polityków z tak nielubianej przez siebie opozycji traktujesz z podobną sympatią jak Janusza Palikota, Stefana Niesiołowskiego czy Jerzego Urbana. Przypomnij sobie swój piękny uśmiech, gdy podtrzymywałaś mikrofon – nazywało się, że prowadziłaś rozmowę – Adamowi Michnikowi, gdy Czesława Kiszczaka ogłaszał człowiekiem honoru.
Monice Olejnik przeszkadza niezwykle, co nie omieszkała kolejny raz powiedzieć Brudzińskiemu, że nie przyłączyłem się do potępienia p.o. prezesa TVP Piotra Farfała jako nazisty. Określiła to jako jego obronę. Raz jeszcze spróbuję to jej wytłumaczyć.
IIeś razy, publicznie, również na piśmie, w ostrych słowach krytykowałem tę nominację. Uznawanie jednak, że człowieka na całe życie definiuje to, co uczynił, mając niespełna 17 lat, a uczynek polegał na współpracy z, zgódźmy się, paskudną gazetką, jest dla mnie nie do przyjęcia. Zwłaszcza przez ludzi i środowiska, które kazały zapomnieć o bez porównania gorszych uczynkach osobników zdecydowanie dojrzałych.
Nie przypominam sobie, abyś protestowała, kiedy człowiek mający krew na rękach, nadzorca aparatu represji totalitarnego państwa, który nigdy nie rozliczył się z własną przeszłością, ogłaszany był człowiekiem honoru. Ładnie wyglądałaś, trzymając mikrofon. Nie ośmielę się zasugerować, że to dlatego, iż zadzieranie z Michnikiem, a nawet Kiszczakiem, jest zdecydowanie bardziej niebezpieczne, niż potępianie szefa konkurencyjnej stacji.
Moniko, nie zaczynałaś kariery w podziemnym radiu czy gazetce. Nigdy nie podnosiłbym tego, ale Twój moralny rygoryzm każe zacząć dumać nad tymi sprawami.