[b][link=http://blog.rp.pl/gociek/2009/07/23/policjant-regulaminowy-wyszkolony-i-rozsadny/]Skomentuj na blogu[/link][/b]

A każdy obywatel powinien wiedzieć dokładnie, co policji wolno, a czego nie wolno. Dlatego bardzo dobrze, że MSWiA postanowiło wreszcie rzecz sprecyzować. Szkoda, że trzeba było do tego aż interwencji rzecznika praw obywatelskich.

W projekcie ustawy, do którego dotarła „Rz”, zdecydowana większość pomysłów nie budzi kontrowersji: to jasne, że konwojowanym bandytom nie wolno zostawiać nadmiernej swobody ruchów i że jest wiele sytuacji, w których funkcjonariusz powinien móc najpierw skorzystać z paralizatora czy pałki, zanim zacznie strzelać.

Dyskusja wybuchnie zapewne wokół rezygnacji z oddawania strzału ostrzegawczego, zanim policjant zacznie celować w uciekającego przestępcę. Ale i tu argumentacja praktyków wydaje się rozsądna: że strzał ostrzegawczy to groźba ranienia niewinnego obywatela, a w wielu krajach wystarcza okrzyk: „policja, stój, bo strzelam”. Jeśli ktoś reagować na takie ostrzeżenie nie zamierza, to niech bierze na siebie całe związane z tym ryzyko.

Trudno mi jednak wykrzesać z siebie więcej entuzjazmu dla pomysłów MSWiA. Nowa ustawa załatwia bowiem tylko połowę problemu. Najrozsądniejsze przepisy nie pomogą, jeśli w ślad za nimi nie pójdzie żelazna konsekwencja w karaniu za ich przekraczanie. Najlepsze regulaminy nie pomogą, jeśli poddani ich rygorowi funkcjonariusze nie będą świetnie wyszkoleni. Inaczej Polacy, widząc policjanta sięgającego po broń, będą myśleć: „oho! powtórka z Poznania” – właśnie uniewinniono funkcjonariuszy, którzy tam w 2004 r. zabili niewinnego człowieka, bo pomylili go z bandziorem. Albo miesiąc temu pod Wołominem – gdzie policjanci zastrzelili psychicznie chorego mężczyznę (nieoficjalnie ich koledzy tłumaczyli, że to przez „braki w szkoleniu”).Jeśli policja i inne służby chcą, żeby obywatele im ufali, to nie wystarczy, aby przestrzegały zasad regulaminu. Muszą na co dzień udowadniać, że chronią nas ludzie, którzy wiedzą, co robią.