Ale to przeszłość – zapowiedział prezydent Dmitrij Miedwiediew, przemawiając wczoraj do narodu i do najważniejszych polityków.
[b][wyimek][link=http://blog.rp.pl/haszczynski/2009/11/12/dymitr-modernizator-xxi/]skomentuj na blogu[/link] [/wyimek][/b]
Przemówienie było pełne szczegółów – od wykorzystania torfu do wytwarzania energii po wspieranie artystów eksperymentatorów. Od propozycji zmniejszenia liczby stref czasowych po zmiany liczby deputowanych w Tuwie i Moskwie.
Bez ironii trzeba przyznać, że Dmitrij Miedwiediew przedstawił wielki plan modernizacji Rosji XXI wieku. Rosji dobrze wykształconej i zaawansowanej technologicznie. Ściślej nakreślił cele. Wiemy, co ma się stać, ale nie wiemy za co. Nie wiemy też, czy to Miedwiediew ma być najważniejszą osobą w tym modernizowanym mocarstwie, czy też pozostanie nim siedzący wczoraj w pierwszym rzędzie słuchaczy premier Władimir Putin. Choć gdyby sądzić po powtarzającym się stwierdzeniu: "polecam rządowi", to na pewno obecny prezydent.
Nie wiemy, jak poważnie traktować obietnicę demokratyzacji. Bo usłyszeliśmy, że demokracja owszem, ale nie kosztem rozchwiania kraju i zagrożenia stabilizacji. To brzmi jak propozycja przedłużenia paktu ze społeczeństwem: my wam pozwalamy się bogacić, a wy popieracie Kreml. Opozycja pozaparlamentarna, czyli ta, która nie godzi się na takie pakty, usłyszała nader skromne obietnice. "Minimum raz w roku" władze różnych szczebli mają się zająć problemami, które dręczą opozycję.