Jednocześnie zdarza się, że radykalni konserwatyści, występując w obronie tradycyjnego modelu rodziny, zdają się ignorować społeczne przemiany.

Opisywany dziś w "Rzeczpospolitej" raport pokazuje, że owszem, polska rodzina bardzo się w ostatnich latach zmienia. Ale zmiany te przebiegają niejako w poprzek sporów ideologicznych. Bo to nie ideologia sprawia, że model rodziny ulega przeobrażeniu, lecz warunki materialne.

To nie tradycja ma dziś największy wpływ na podział ról w rodzinie, decyduje o tym raczej wysokość zarobków i wkład do rodzinnego budżetu. Wbrew więc lewicowym stereotypom rodzina to nie siedlisko patriarchatu. Coraz rzadziej rodziny rządzone są twardą ręką ojca tylko dlatego, że tak mówią obyczaje. Głową rodziny zostaje ten, kto zarabia więcej, a ten, kto zarabia mniej lub nie pracuje, zajmuje się domem. Niezależnie od płci.

Inna sprawa, czy to dobrze dla naszych pociech. Niezależnie od tez stawianych przez ideologów dzieci w różnych okresach swojego życia potrzebują częstszego kontaktu z matką lub ojcem. A zburzenie sprawdzonego przez tysiące lat modelu może mieć tragiczne skutki – dla rodzin i dla społeczeństwa.

Autorzy raportu mówią wprost – nowoczesność sprawia, że dzieci coraz częściej traktowane są przez rodziców jako inwestycja. Tak jak rodziny inwestują w dzieci, tak państwo powinno inwestować w rodziny. Przyjmując do wiadomości przemiany społeczne – gdy takie rzeczywiście zachodzą – ale równocześnie w miarę możliwości wspierając tych, którzy chcą żyć tak jak ich rodzice i dziadkowie.