Powstaną wstrząsające filmy i książki o rewolucji zdławionej przez dyktatora.
To, niestety, prawdopodobny scenariusz dla Libii. Rewolucjoniści, którzy wyzwolili spod władzy Muammara Kaddafiego cały wschód kraju i wiele miejscowości na zachodzie, teraz przegrywają. Oddziały Kaddafiego mogą się lada chwila pojawić u bram rewolucyjnej stolicy, Bengazi.
Łatwo można sobie wyobrazić, co się tam stanie. Dziesiątki tysięcy ludzi przez miesiąc cieszyły się z obalenia dyktatora. W najczarniejszych snach nie przewidywali, że dyktator wróci. Nie dbali o to, że beneficjenci reżimu pozostali wśród nich, w przyczajeniu czekając na szansę zemsty.
Po raz pierwszy w swoim życiu nie ukrywali poglądów, z otwartą przyłbicą mówili o zbrodniach Kaddafiego, przeklinali go i rysowali jego karykatury. Ten wielki wybuch wolności wypali się w jednej chwili. Kaddafi nie uznaje partii, opozycji. Nie uznaje przeciwników. On ich zabija.