Ta busola wskaże nam, nie tylko wierzącym, jak zachować człowieczeństwo wobec wyzwań współczesności. Po upadku komunizmu papież nie uznał naiwnie, że oto moralne wyzwania znikły. Przeciwnie – wskazywał, że nowoczesność przynosi nowe zagrożenia dla wolności duchowej człowieka. Złota klatka wciąż jest klatką, choć często wolimy odwracać oczy od negatywnych cech współczesności.

W 1988 roku w czasie wizyty w Parlamencie Europejskim, gdy sypało się już czerwone imperium, Jan Paweł II ostrzegał, by komunistycznej utopii nie zastąpiła pokusa wykreowania świata, w którym sankcje religijne ładu społecznego zostaną zepchnięte na margines. Bo to – podkreślał – otworzy drogę do absolutyzacji polityki, w której świeckie państwo stanie się bożkiem. Warto przypominać te słowa, zwłaszcza dziś, w Polsce gdzie co rusz dochodzi do głosu prostacki sekularyzm, odrzucający religię jako antytezę demokracji. Nie, to demokracja pozbawiona oparcia w wartościach staje się krucha i łamliwa.

Papież usilnie walczył z przeciwstawianiem wiary i rozumu. Tę naukę też powinni przemyśleć zwolennicy tezy mówiącej, że polski katolicyzm to kula u nogi w cywilizacyjnej modernizacji.

Tyle o papieskiej moralnej busoli. A pocieszenie? Wierzący powinni pamiętać, że tuż przed pontyfikatem Jana Pawła II katolicyzmowi wieszczono rychły zanik. Jak szybko ten "boży atleta" zadziwił świat renesansem wiary? Jak wątpiących w siebie katolików skłonił do wyprostowania karków i odkrycia, że wcale nie są anachroniczni? To doświadczenie może dać siłę katolikom, którym znów się wmawia, że nie pasują do cywilizacyjnego krajobrazu XXI wieku. To samo mówiono chrześcijanom w czasach Woltera, Nietzschego, Stalina.

A jednak wiara trwa, bo jej tajemnica tkwi w nieustannej sukcesji nauk cieśli z Nazaretu. Od teraz duchowo pomagać w niej nam będzie nowy błogosławiony – Jan Paweł II.