Czy tylko papież puszcza bąki?

Dowcip ma prawo przekraczać granice. W Polsce jednak podejrzanie często te granice przekraczane są wobec katolików. Dlatego protesty przeciwko żartom kabaretu Limo nie powinny zaskakiwać – pisze publicysta „Rzeczpospolitej"

Publikacja: 13.03.2013 02:22

Mariusz Cieślik

Mariusz Cieślik

Foto: Fotorzepa, Robert gardziński RG Robert gardziński

Granice dobrego smaku tak jak granice rozsądku każdy wyznacza sobie sam. Dla jednych najlepsza zabawa to dowcipy z puszczania bąków, bekania, przekleństw i aluzji seksualnych, inni wolą Kabaret Starszych Panów. Każdemu według potrzeb. Duchowych i intelektualnych.

Limo dało czadu?

Jeśli kogoś śmieszy monolog Abelarda Gizy z kabaretu Limo, który cała Polska usłyszała w piątek w TVP 2, jego problem. A, prawdę mówiąc, na widowni słyszałem tylko lekki śmieszek, zazwyczaj wynikający z zażenowania. Choć, oczywiście, mogę się mylić.

Ale czy jest to zabawne? „To, co teraz się dzieje na scenie księżowskiej, z papieżem, pokazuje, że papież jest tylko zwykłym facetem. Wiemy, że ma swoje wady, zalety, że ma fajną funkcję... Ale to jest zwykły człowiek. Na przykład puści bąka... Nie! Papież?! No tak. Normalnie. Zjada, przełyka, trawi... To nie zabierają tego anioły?! Nie, to jest zwykły facet". I co państwo na to? Jeśli o mnie chodzi, to ani mnie to rozbawiło, ani oburzyło.

W szkole podstawowej i w najbardziej prymitywnych hollywoodzkich komediach dowcipy z puszczania gazów są na porządku dziennym, więc można się przyzwyczaić. Owszem, trochę to niesmaczne, ale naprawdę niesmaczna wydała mi się dopiero druga część tego monologu, opowiadająca o „polskich fanatykach lat powiedzmy 90.", czyli słuchaczkach Radia Maryja („beret, płaszcz").

„Nie wiem, czy zauważyliście – im starsza kobieta, tym dłuższy płaszcz. To ma coś wspólnego chyba z długością piersi". Później Abelard Giza zastanawia się, czy polscy fanatycy staną się „tak hardcorowi jak islamscy". Czy starsze panie z charakterystycznymi wózkami na zakupy nie wożą w nich przypadkiem trotylu? Idąc z taką do warzywniaka, „nie wiesz, czy przyszła po pomidory czy cię zaj...ać". Uff, chyba już wystarczy.

Cytuję tak obficie nie dlatego, że to zabawne, ale żebyście wiedzieli państwo, o czym mowa, bo pewnie większość programu „Tylko dla dorosłych" nie oglądała. Chciałbym zaś uniknąć powszechnej w naszym kraju sytuacji, kiedy ludzie krytykują książki, których nie czytali; filmy, których nie widzieli, albo dowcipy, których nie słyszeli.

Charakterystyczne, że ów monolog nie rozbawił nawet satyryków. W tym nawet tych, których nikt nie podejrzewa o związki z PiS ani konszachty z Watykanem.

W „Gazecie Wyborczej" po kabarecie Limo przejechał się Krzysztof Materna („żart, łagodnie rzecz ujmując, słaby"), skrytykował go (choć delikatnie) Wojciech Zimiński ze „Szkła kontaktowego", nie bronił Robert Górski z Kabaretu Moralnego Niepokoju („ja bym tak nie zażartował"), a Marcin Daniec (bynajmniej nie uważany za mistrza wyrafinowanego humoru) mówił dla portalu Tomasza Lisa natemat.pl o „żartach na poziomie nisko latającej siekiery".  Jak zauważył: „religia to temat delikatny. Pamiętam faceta, który na procesję Bożego Ciała wpadł przebrany za motyla. Mnie się to nie wydawało w porządku. To już nie jest śmieszne".

I trudno się z Dańcem nie zgodzić. Tak czy owak, jak widać, wśród fachowców panuje zgoda co do tego, że dowcip był kiepski. Dla publiczności już tak oczywiste to nie jest. Sądząc po komentarzach w Internecie, spora grupa widzów uważa, że „Limo dało czadu".

Czysty konformizm

Oczywiście, całej sprawy by nie było, gdyby Abelard Giza wygłosił swój monolog w jakimś klubie. Wtedy byłby to tylko jeden z tysięcy kiepskich żartów ludzi uchodzących za satyryków. Ponieważ jednak słowa o bąkach papieża i słuchaczkach Radia Maryja, które chcą kogoś zaj...ć, padły przed kamerami TVP, wielu oburzyły.

Nie ma lepszej reklamy, niż zostać męczennikiem dręczonym przez strasznego Kaczyńskiego i jego partię

Najgłośniej odezwali się parlamentarzyści PiS z grupy o (nieco kabaretowej) nazwie Zespół ds. Przeciwdziałania Ateizacji Polski, którzy wystosowali protest do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji.

Telewizja Publiczna przeprosiła tych, którzy żartami poczuli się urażeni. Tłumaczyła się jednak formułą programu i późną porą nadawania. Nie są to argumenty nieprawdziwe, bo rzeczywiście było po 23.00, a Giza wystąpił na żywo w konwencji stand up comedy, monologu, który w założeniu ma być obyczajowo odważny.

Tylko czy do wyśmiewania papieża, Radia Maryja albo niepokalanego poczęcia („To mówisz, Józek, masz syna, a nawet nie bzykałeś?" – dialog przy żłóbku ze skeczu kabaretu Limo) w Polsce naprawdę potrzeba odwagi? Bez żartów. To czysty konformizm w przebraniu nonkonformizmu. Na tym można bowiem jedynie zyskać: popularność, poklask części mediów i poparcie liczących się sił politycznych (Ruch Palikota, SLD). Przecież wiadomo, że jeśli ktoś w mediach wyśmiewa lub obraża katolików, spotka się z reakcją ze strony posłów PiS (swoją drogą warto zadać pytanie, dlaczego w podobnych sprawach nie reagują uważający się za katolików posłowie PO czy PSL). A nie ma przecież lepszej reklamy niż zostać męczennikiem, dręczonym przez strasznego Kaczyńskiego i jego partię.

Prawdziwą odwagą wykazałby się satyryk, który żartowałby z Żydów albo muzułmanów. Ale takich nie ma. Wiedzą, jak łatwo zostać uznanym za antysemitę. Wystarczyło, że aktorka Bożena Dykiel zażartowała (niezbyt fortunnie) w programie porannym, iż „TVN przyżydził", czyli zaoszczędził na kalendarzach. I już stała się antysemitką. Podobnie Szymon Majewski, który dowcipkował na temat prof. Szewacha Weissa, wymieniającego pomarańcze na kamienice („jedna pomarańcza, jedna kamienica").

O muzułmanach w ogóle nie warto wspominać. Wiadomo przecież, jak skończyła się sprawa z karykaturami Mahometa.

Wystarczy szacunek

Owszem, reakcja posłów PiS – wielkie słowa i porównania z propagandą bolszewików – była nieco przesadna. To w końcu tylko niezbyt udany występ przeciętnego kabaretu. Ale wzburzenie można jednak zrozumieć. Dla wielu ludzi chamskie żarty z ich wiary są trudne do zniesienia, tymczasem w Polsce, jeśli są wymierzone w katolików, najczęściej uchodzą bezkarnie albo wręcz spotykają się z pochwałami i pomagają lansować się w mediach.

Tak było ze wspomnianym przez Dańca motylem zakłócającym w Łodzi procesję w dniu Bożego Ciała. Podobnie z Kazimierą Szczuką wyśmiewającą u Kuby Wojewódzkiego niepełnosprawną Madzię Buczek z Radia Maryja, Dodą dowcipkującą o ewangelistach „naprutych winem i narajanych ziołem" czy jej byłym partnerem, satanistą Nergalem parodiującym uzdrawianie chorych. Tego nie zdzierżył nawet wyjątkowo odporny na argumenty przeciwników muzyka prezes TVP Juliusz Braun i kazał go usunąć z programu „The Voice of Poland".

Zresztą w kabarecie podobnych żartów też nie brakowało. By wspomnieć hołubiony przez lata w Telewizji Publicznej „Kabaret Olgi Lipińskiej", którego autorkę można nawet podejrzewać o antykatolicką obsesję. Limo też już żartowało z Watykanu w skeczu o zjeździe, na który przybywa 16 papieży. W scence popularnej formacji Neo-Nówka słuchaczka Radia Maryja jest (oczywiście) antysemitką, a w innym skeczu kościelny to (oczywiście) donosiciel, którego ojciec był w SB, a dziadek w UB (on zagląda parafianom do łóżek). Kabaret Młodych Panów z kolei pokazywał księdza, który spieszy się na pokera, a udaje, że jedzie na pogrzeb.

Dla jednych to świetne żarty, dla innych zachowania niedopuszczalne. Być może są oni w mniejszości, ale skoro mamy respektować prawa i wrażliwość mniejszości, np. seksualnych,  to dlaczego inaczej mają być traktowani głęboko wierzący katolicy, dla których pewne dowcipy są bluźnierstwem? Tymczasem słyszą oni od wpływowych komentatorów, że są moherami z ciemnogrodu, którzy walczą z wolnością słowa. Trudno się więc dziwić ich frustracji. Nikt nie żąda dla nich przywilejów, wystarczy, by ich uczucia traktowano tak samo jak emocje innych. Z szacunkiem.

Siła Kościoła

Wracając zaś do dowcipów, to żartować można ze wszystkiego. Ale nie w każdy sposób. Chamstwo, agresja i nienawiść – nawet w formie dowcipu – nie mogą być usprawiedliwiane. Bez względu na to, czy ktoś obraża Ukrainki, ludzi o innym kolorze skóry czy wyznaniu. Przecież paliwem dla wielu żartów z katolicyzmu jest ta sama niechęć do Kościoła, która wyniosła na polityczne szczyty Janusza Palikota i jego menażerię z panem Kotlińskim, drukującym w swoim piśmie artykuły mordercy księdza Popiełuszki, na czele.

Dla sporej części polskich elit i świata mediów katolicyzm równa się opresja. Co paradoksalnie świadczy o sile Kościoła, ponieważ reprezentuje on jedyny system wartości, który respektuje znaczna część Polaków. A dla tych, którzy dekalogu nie chcą przestrzegać, stanowi podstawowy punkt odniesienia. Nawet jeśli go nienawidzą.

Granice dobrego smaku tak jak granice rozsądku każdy wyznacza sobie sam. Dla jednych najlepsza zabawa to dowcipy z puszczania bąków, bekania, przekleństw i aluzji seksualnych, inni wolą Kabaret Starszych Panów. Każdemu według potrzeb. Duchowych i intelektualnych.

Limo dało czadu?

Pozostało 97% artykułu
Komentarze
Joanna Ćwiek-Świdecka: Być sigmą – czemó młodzi wymyślają takie słówka?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Kurs na gospodarczy patriotyzm i przeciw globalizacji. Pożegnanie Rafała Trzaskowskiego z liberalizmem
Komentarze
Dlaczego Mercosur jest gospodarczą i geopolityczną szansą dla Unii Europejskiej
Komentarze
Jerzy Haszczyński: Koniec Baszara Asada, wielkiego zbrodniarza. Czego początek?
Materiał Promocyjny
Świąteczne prezenty, które doceniają pracowników – i które pracownicy docenią
Komentarze
Idą wybory, więc Tusk i Hołownia są skazani na szorstką przyjaźń