W stosunkach Polski z USA nie dzieje się najlepiej. Premier nie interesuje się stosunkami transatlantyckimi, chętniej jeździ do Afryki niż do Ameryki. Szef dyplomacji o tejże Ameryce wie bardzo dużo, ale w obecnej administracji w Waszyngtonie ma niewielu przyjaciół.
Doradca prezydenta ds. zagranicznych mówi publicznie rzeczy tak dziwne, że dziwne jest tylko to, że jeszcze nie stoi z płonącą flagą USA przed budynkiem amerykańskiej ambasady. Prezydent na te wypowiedzi nie reaguje, pośrednio je w ten sposób uwiarygodniając.
Ale żeby nie było tak czarno – doceniam fakt, że polscy politycy, poza owym prezydenckim doradcą, nie dają się wypuścić na populistyczne połajanki Amerykanów. O tajnych służbach powinno się mówić bowiem w zaciszach gabinetów, a nie przed kamerami telewizji.
Snowden nie jest żadnym bohaterem, a jego działalność nie zwiększa bezpieczeństwa Polski. Wizy są ważne, bo symboliczne, ale i bez nich wyjazd na wczasy na Florydę stanowi dziś dla Polaków problem jedynie finansowy.
Oczywiście, że i ten temat, i ten powinny się pojawić w rozmowach z Kerrym. I na pewno się pojawią. Wolałbym jednak, by przyjazd szefa dyplomacji USA dał impuls nowym programom współpracy gospodarczej, by nasza armia jeszcze bardziej zacieśniła udaną współpracę z armią amerykańską i byśmy poszerzyli swoją wiedzę na temat planów budowy tarczy antyrakietowej w Europie.