Przez dziesięć lat można się przyzwyczaić, ale tym razem sprawa domaga się komentarza. ?Od „Gazety Wyborczej" po „Fakt" zarzuca się prezesowi PiS, że tylko udaje, iż zależy mu na pojednaniu. Wzywa do pokoju, a toczy wojenki ?– jak skomentowano to w tabloidzie. No bo, owszem, przyszedł na spotkanie w Kancelarii Premiera, w którym uczestniczyli przedstawiciele wszystkich sił politycznych, ale Januszowi Palikotowi ręki nie podał. Krótko mówiąc, w sytuacji nadzwyczajnej – sądzą niektórzy – powinno być jak w genialnej anegdocie z „Pięknych dwudziestoletnich" Marka Hłaski. Do Kameralnej po bójce wszystkich ze wszystkimi wkraczał kierownik sali z wezwaniem „Ogólna buźka i spokój". I była ogólna buźka.

Powołam się teraz na kogoś bardzo od Kaczyńskiego odległego. Władysław Bartoszewski, który wiele zrobił dla polsko-niemieckiego pojednania, zapytany kiedyś przeze mnie, czy wybaczył oprawcom, odparł, że nie. Bo żaden z nich go ?o to nie prosił. A przecież dla chrześcijanina warunkiem wybaczenia jest skrucha i żal za grzechy. ?W Środę Popielcową takie słowa brzmią szczególnie aktualnie. Żeby było jasne: nie porównuję przewin Palikota z nazistami, tym bardziej że w Polsce monopol na redukowanie go ad Hitlerum ma akurat Jarosław Kaczyński. Chodzi tylko o to, że w sytuacji wyjątkowej należy usiąść do stołu z najbardziej zaciętymi przeciwnikami politycznymi, ale nie trzeba od razu udawać sympatii do kogoś, kim się pogardza, albo ?bratać się z dawnymi oprawcami. ?A Kaczyńskiemu nie brakuje powodów, by żywić takie uczucia ?do Palikota. To, że obrażał jego samego, może by mu prezes PiS odpuścił. Ale już to, że dla korzyści politycznej kpił z jego tragicznie zmarłego brata i opowiadał o tym, jak bratanica dorobiła się na śmierci rodziców, chyba trudniej wybaczyć. Tym bardziej że Palikot nie przeprosił. Nie przeprosił zaś, ?bo nic by na tym nie skorzystał, ?a jako cynik kieruje się wyłącznie bilansem zysków i strat.

Kiedyś ludzi niehonorowych publicznie policzkowano. Były też czasy, gdy z powodu ciężkiej obrazy się pojedynkowano. Dziś nie ma wielu cywilizowanych sposobów, by zademonstrować swoją dezaprobatę. Na szczęście wciąż można ?nie podać ręki.